Page 109 - 43_LiryDram_2024
P. 109
Góry i guzy zastępują pamięć
Na wysypisku siadły gawrony Na wysokie trony
Wspięły się ptaki Rozdziobywać dni pogrzebane
W prywatnym fotoplastykonie nie całkiem zatarte obrazy Tlący się Kasprowy mroźnym wrześniem
Trampki cienkie i ostatni zjazd linowy
Tnący miecz Wierchów Czerwonych
Unosi się i opada uczuć falą
Dwa odległe widoki
Jakbym wyblakłą fotografię odnalazł
Widziałem dużo więcej gór
A na falujące morza wypłynęli żeglarze
Gdy Bałtyk cierpliwe bawił się stopami Oceanów dal wywołała ich na szkwał i tsunami Ci co zdołali wrócić są tylko zmarszczką twarzy Odciskiem i rozpadliną dłoni
Między mną wtedy i teraz zasłona opadła
Wyobrażam siebie na trotuarach świata Ucywilizowanych i roztrwonionych przez meneli Ostrygi w Paryżu to za wiele na talerz poety Kebab z Piątej Alei zwany Manhattanem Chińskie pierożki z San Francisco
Defilada Coca Coli w Delhi...
Coraz mniej zwoi neurony diabli wzięli
Im więcej życia tym bardziej zakrzepłe bagaże Niewyraźne twarze zatarte wyroki
Tylko szramy opowiadają dziwne historie
Tylko wykrzywione palce tylko serce nowe... prawie
Byłe sprawy zaszły za horyzont dnia
Trwa krystaliczna teraźniejszość nietknięta złogami Nie wiadomo jak odległa jest przepaść
Zmarzlina nie zapowiada wesela
Nie ma tam odrobiny ciepła
Ale nie teraz nie już
Do piekła
Piękniej by było Do ogrodu róż
kwiecień–czerwiec 2024
LiryDram 107