Page 55 - 43_LiryDram_2024
P. 55
zaskakuje cię nagle osobliwa i paraliżująca t r o s k a n i e s pe ł n i e n i a
– tak mógł się poczuć Don Giovanii na widok posągu Komandora.
Słuchając Mozarta późnym popołudniem, kiedy za oknami starzejąca się już jesień, kiedy w drgawkach deszczu, a nade wszystko w załganych spazmach wichur
liście na drzewach odbierają sobie życie – – –
Tak, zastanawiam się, czy On, Wolfgang Amadeusz
w całym swym majestacie
t e r r o r u Piękna
powinien był w ogóle zaistnieć, czy
pięciolinie niczym druty kolczaste
nie powinny Go zawczasu odizolować od ludzi, bo przecież
rozdaje lekką ręką tyle samo szat radości,
co łachmanów cierpienia
i to niezależnie
od pieczęci krajobrazu,
podpisów pór roku,
pogniecionych świstków stuleci,
pośród których odbywa się ta muzyka,
ten przeklinający sam siebie i zarazem uświęcający
p r o c e d e r ł a s k i (Mein Gott, a przecież
On komponował prawie wszystko
-2 jak dobry rzemieślnik – na zamówienie,
za żywo i żwawo obcałowujące się w mieszkach monety)
Chyba też, niezależnie od
c z e g o k o l w i e k, zamówię sobie u
k o g o k o l w i e k (musi tylko umieć
zagwizdać coś na poczekaniu) malutkie, bo malutkie – nie stać mnie na więcej – i z małej litery requiem, ale
Nie, zamysł przedwczesny, gdyż tak się składa, że ja mam już w sobie tyle żółci, iż
kiedy mi wytryśnie wreszcie z ust, to
to będzie najwspanialszy wschód słońca,
jaki od pięćdziesięciu niemalże lat oglądałem – – –
kwiecień–czerwiec 2024
LiryDram 53