Page 70 - 43_LiryDram_2024
P. 70
68 LiryDram
kwiecień–czerwiec 2024
Doskonała liczba i nieśmiertelna. Oto, czego nie ma ciało. Codziennie potykałaś się o jego kalectwo. Brak ręki zastąpił skrzydłem, w miejsce nogi wstawił lotkę.
Tobie oddał własny ból fantomowy.
Ciąg Fibonacciego to jest stroma ucieczka na szczyt z instynktem formy, a potem nieskończenie wiele zejść zachodnią stroną
już w ciele Syzyfa.
Na nogach sine miejsca po odmrożeniach. W Wilejce zero bezwzględne jest absolutne, a ty bez pończoch woziłaś na sankach drewno z lasu i Innego. Mężniałaś, mężem nie będąc.
Gdyby staruchom nie wrastały paznokcie do bólu, córka nie miałaby mleka. Dobrze, że staruchom wrastały paznokcie.
Wzrost metr sześćdziesiąt cztery i wyczyny pływaczki. Zastygasz jeszcze czasem w tym bezruchu wyjętym
z Nowosielskiego. Od Strzemińskiego czapka wsunięta na głowę łamie stereotyp ulicy.
Strzemiński to jest ten Inny,
który chciał z ciebie zrobić Takiego Samego.
W zamian strugałaś mu kredki, nabijałaś blejtramy.
Błądzisz po wysypiskach i szukasz tożsamości jak kiedyś wyrzuconych rzeźb.
Wiała przez nie w piwnicy ciemna obojętność. Kotki, pieski i lalki z trykotowymi główkami sprzedawały się lepiej. Aż wreszcie
udaje się zejść ze stromizny
ciągu Fibonacciego.
Płeć jak nieoperacyjny nowotwór.
Jeszcze tylko złote zęby wypchnąć z dziąseł na czarną godzinę dla Niki.
Gazety milczą. Na pogrzebie pustki.
Te błękitne kwiatki nie są od Innego. Na grobie przysiadł smutek rzeźby i czasem przylatuje mysikrólik.
fot. Aleksandra Czerczyńska