Page 42 - 32_LiryDram_2021
P. 42

  W podmiejskich sadach jabłonie nie pozwalają o sobie zapomnieć. Na gałęziach coraz mniej kwiatów, ale wciąż urzekają białopłatkami kruchych sukienek – tak delikatnych, że lada powiew unosi je, jak tę, którą nosiła Marilyn M.
Wędrujemy z nią i po większych miastach, choćby takich jak Opole i Awinion. Wresz- cie spacerujemy po zamku Clos Luce, gdzie wspomina Leonarda da Vinci, który spędził tam ostatnie 3 lata życia. Również w tych tekstach poetka zwraca szczególną uwagę na przyrodę, niezbędną do życia ludziom i zwie- rzętom, a nawet, jak się okazuje, dzwonom. Znamienny jest wiersz Sad odnoszący się do Krakowa, (na który wskazują wymienione na- zwy własne):
Sienna senna jak nigdy. Drżą kocie łby, deszcz komponuje przedwieczorny hymn niepewności. Na parapetach kwitną nostalgie i pelargonie starych przyzwyczajeń, kroki milkną w łukach bram. Nocą miejskie ptaki się smucą.
Na Szewskiej cisza. Dzwon Zygmunt śpi niespokojnie, cierpi na bezdech. Czas zastyga, zegary gubią rytm.
Kładę na dłoni kamiennego starca Ziarno. Z niego wyrośnie najpierw Jedno drzewo, a potem sad.
Wtedy ptaki zapomną o smutku.
Wiersz ten jest charakterystyczny dla stylu Jarosz; buduje w nim nostalgiczny klimat miasta naznaczonego smogiem niszczącym drzewa, które szczególnie sobie upodobała, często nadając im ludzkie cechy.
Nie sposób wymienić wszystkich utworów, w których znajdujemy nietuzinkowe opisy przyrody. Nie są statyczne. To raczej przesu- wające się przed oczami wyobraźni mniej lub bardziej gwałtownie obrazy, przedstawiające świat pełen ludzi, zwierząt, duchów, fanta- stycznych tworów, na tle przyrody, której ele- menty Autorka ożywia za pomocą animizacji czy personifikacji. Nie jest to świat oderwany od rzeczywistości, choć urzeka i przyciąga, budząc pragnienie, by zanurzyć się w nim, zbratać z niezwykłymi bohaterami wierszy bez konieczności powrotu. W całym bogac- twie natury najważniejszy jest człowiek. Poezja Jarosz wpisuje się również w nurt roz- ważań pojawiających się od pewnego czasu w literaturze publicystycznej pod hasłem an- tropocenu – nowej epoki geologicznej, w któ- rej na Ziemię najmocniej oddziałuje człowiek i cywilizacja, którą stworzył.
Wracając do wstępnych rozważań, główną ce- chą, która odróżnia amerykańską „ekopoetry” od tradycyjnej przyrody poezji jest odrębny biocentryzm, który objawia się w postawie pokory wobec świata przyrody i krytyczne- go podejścia do cywilizacji technologicznej stwarzających zagrożenie dla ekologii Zie- mi. Można z całą stanowczością stwierdzić, że cała twórczość Adriany Jarosz, przepeł- niona głębokim humanizmem, naznaczona jest tą cechą.
Bohaterem wielu wierszy jest wspomniany Dyduk, wyśmiewany i postrzegany przez ludzi jako pomyleniec, wioskowy głupek i wędrowny dziad. Utwory mu poświęcone uważam za jed- ne z najgłębiej poruszających czytelnika. Au- torka stawia go pomiędzy naturą – ożywioną i nieożywioną przyrodą – czystą, nieskażoną „człowiekiem”, a ludźmi, zmienionymi przez rozwój cywilizacji, uznających swą wyższość
40 LiryDram
lipiec–wrzesień 2021























































































   40   41   42   43   44