Page 48 - 32_LiryDram_2021
P. 48

  dając czytelnikowi przekaz, by jego pamięć nie była pusta, bo tylko pamiętając ustrzeże się kolejne pokolenia przed powtórką tych złych doświadczeń, gdyż drzew nie interesują dys- kursy / na temat codzienności / nie martwią się maluczkimi / unoszą wysoko czupryny (s. 76), by stawiać czoła wielu przeciwnościom, a jed- nocześnie chowając w sobie świadectwa daw- nych lat i podobnie jak ... mury stoją niepo- zorne / niewzruszone (s. 86).
Poetka zamyka swój zbiór mocnym podsumo- waniem wszystkich rozważań. Ostatnia część to Gargulce, w których ukryta jest tajemnica, bo, z jednej strony, tytułowe stwory miały za zada- nie ochronę (kiedyś przede wszystkim kościo- łów), z drugiej odpowiedzialne były za ataki na człowieka – nie pozwalały się od siebie uwolnić i zapomnieć o sobie. Ileż więc można wyciągnąć z tego wniosków. Poezja Jarosz nie pozostaje obo- jętna na słabości i krzywdę innych, jak również na niewiedzę wynikającą z braku przekazu i to ta niewiedza często prowadzi do sytuacji niezrozu- miałych, gdy Smutki przysiadły na kalenicach, / na schodkach do franciszkanów / garbią się zamy- ślone cienie / radość kurczowo trzyma się / wyku- sza kamienicy... (s. 73) , a nocą rozmowy trafiają / na podatny grunt (s. 76) i wówczas, podobnie jak tytułowe gargulce, myśli atakują człowieka, a jednocześnie chronią przed zapomnieniem te- go, co budowało świat. Czytelnik ma możliwość rozważenia wspomnianych przez poetkę sytuacji, dzięki temu, że ona sama nie przekazuje ich tylko w oschły, książkowy sposób, jako dawkę wiedzy. Pojawiają się obrazy oprawione w uczucia, wy- wołujące nostalgię, gdyż wystarczy wyciągnąć / dłoń a zefir – najczulszy kochanek / zagra na pal- cach jak na syrinksie? (s. 92). Podmiot liryczny zatrzymuje się na emocjach, które towarzyszą każdemu, i które wywołują wspomnienia. Jarosz ma jeszcze jeden cel, który przetacza się przez
cały zbiór, a mianowicie chce pokazać, jak łatwo przywołuje się te, które chce się pamiętać, gorzej z tymi wypartymi, bo czasem pamięć się pieni / wspomnienia sypią się / niczym piach w klepsy- drze / żłobią na twarzach koleiny (s. 92). Adriana Jarosz nie oszczędza swojego czytelnika, wręcz wwierca się w niego, pobudza jego poukładany świat wartości do przeanalizowania, by zoba- czył znacznie więcej, by na światłoczułej kliszy / pozostał zarys postaci (s. 90), który będą pa- miętać po latach. To wszystko sugeruje, że pod- miot liryczny, którym uznałam krawca, próbu- je pozlepiać w całość wycięte elementy mające zmusić do zatrzymania, by jeszcze raz pokazać, że wystarczy biel i czerń / by namalować / im- presjonistyczny świat (s. 84).
Poezja Adriany Jarosz, choć bardzo sugestyw- na, pozostawia czytelnika z wewnętrznymi dy- lematami, które mocno kotwiczą w jego gło- wie. Zbiór ułożony jest płynnie, aby ułatwić odbiór, a jednocześnie występują duże zmiany w jego scenerii, by odbiorca nie osiadł w swo- ich przemyśleniach, bo tylko nieposkromione przeskakiwanie / z tematu na temat / z potopu niszczycielskich wirów / wyłania harmonię (s. 83). Poetka, w ten sposób, zaakcentowała swoją potrzebę doboru treści. To również duży plus całej książki poetyckiej. Z jednej strony całość dokładnie wskazuje jej cel, czyli ukierunkowa- nie na widzenie tego małego, niewidocznego, z drugiej różnorodność tematyki nie pozwala na nudę czy zniechęcenie. Plusem są również niektóre podpowiedzi, aczkolwiek każdy zain- teresowany, po zagłębieniu się w treść wiersza, powinien bez problemu dotrzeć do źródła, bo gdy oglądasz fotografie – czasoprzestrzenie / ograniczone czterema kątami prostymi (s. 52) zawsze warto zagłębić się w to, co na nich się znajduje, szczególnie, jeśli jest jeszcze ktoś, kto może opowiedzieć historię owego zdjęcia.
46 LiryDram
lipiec–wrzesień 2021





























































































   46   47   48   49   50