Page 48 - 34_2022_LiryDram
P. 48

  Jednak podmiot Wołyńskiego widzi nie tylko to, co rzuca się w oczy od razu, on zagląda także pod spód. Dostrzega więc ludzi zamie- nionych w „kukły”, ale i źródło takiej prze- miany. Doskonale wie, że człowiek to istota krucha, co ciekawe: silna oraz słaba jedno- cześnie. I że nie zawsze jesteśmy panami własnego losu, czasem po prostu nie mamy wyboru, więc godzimy się na coś, co czyni nas bezwolnymi.
Jedną z naczelnych wartości w świecie po- etyckim tego tomu jest godność. A tej, nie- stety, nam brakuje. „Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono”, prawda? Podmiot Wołyń- skiego nie ma wątpliwości, że historia zwe- ryfikuje wszystkich. I będzie to zatrważający bilans. W zasadzie świat poetycki całego tomu jest niezwykle smutny i podzielony – są „oni” i „my”. Podmiot szuka, choć bez nadziei, ja- kiegoś błysku wiary, iskry mogącej wskrzesić ogień. I w pierwszej części, a więc w przeszło- ści, nie znalazł. Czy uda mu się to w drugiej? Te dwa światy (z obu części) są do siebie bar- dzo podobne, ale mają też kilka różnic. Naj- większa dotyczy nadziei – a więc jakichś pla- nów, pragnień, fantazji, które w latach 80. snuli Polacy. Wtedy marzeniem był ten nieco mityczny „Zachód”, kraina mlekiem i mio- dem płynąca, gdzie „uprawia się dobrobyt”.
Współcześnie jesteśmy takiego celu pozbawie- ni – dobrze wiemy, że dziś już nie ma gdzie uciekać. A i jeszcze inne są dominujące wła- ściwości obu „czasów” – wtedy to był strach, teraz – znieczulica.
Zmienił się też sam człowiek. O ile kiedyś mógł ulec wobec rozmaitych opresji, tak te- raz sam dokonuje wyborów i nawet nie stara się maskować swojej próżności. Zauważmy, że konflikty narastają, ale już nie na granicy my – oni, teraz bowiem już wzajemnie „na- padamy / sami na siebie”.
W jednym z wierszy autor wspomina Franza Kafkę, a raczej jego dzieła, przede wszyst- kim mając na uwadze Proces. W wierszach z pierwszej części Wołyńskiego bywa podob- ny klimat – jakiegoś odrealnienia, absurdu, strachu, zagubienia, niepewności. W drugiej – dominuje nastrój niepokoju, którego źródłem jest sam człowiek – jako sprawca, a nie ofiara. Kolejna dobra książka Marka Wołyńskiego, a może nawet i najlepsza w dorobku auto- ra Moich legend. Sam pomysł, by zestawić przeszłość z teraźniejszością, pokazać jak one się wzajemnie przenikają, jak ta pierwsza na- chodzi na drugą, jest znakomitym koncep- tem. No i charakterystyka człowieka, który – co widać – nieco się zmienia, choć chyba tylko na gorsze. Podobnie jak nasz świat – coraz więcej tu pułapek. I o ile wcześniej były dość łatwe do zlokalizowania, tak teraz niebezpieczeństwo zagraża właściwie z każ- dej strony, a nam coraz trudniej odgadnąć skąd akurat nadejdzie. Do tego jeszcze Bez końca to świetne wydanie graficznie – autor zdecydował się na czcionkę, przypominającą maszynopis ze starych czasów. To oczywi- ście czytelne nawiązanie do tych pierwszych utworów, wystukiwanych na maszynie do pisania. Rzecz godna polecenia!
 46 LiryDram styczeń–marzec 2022





























































































   46   47   48   49   50