Page 46 - 34_2022_LiryDram
P. 46

  kolejnymi utworami, gdyż nie są nimi naszpry- cowane. Przywołują w czytelniku jego własne doświadczenia, bo poeta / nawet kamień / po- woła do życia / oddając mu / część duszy (Po- eta i kamień, s. 56), a to sprawia, że czytając, wchodzi się we wnętrze czytanych utworów. Wołyński nie ukrywa przed czytelnikiem uczuć i przeżyć podmiotu lirycznego, a jednocześnie nie chce, by odbiorca całkowicie je przejął, dając mu czas na zastanowienie, spojrzenie w siebie. Nie rozgrywa też w wersach wielkich przedstawień, wręcz przeciwnie, wszystko jest oszczędne w słowach, a zarazem bardzo moc- no dopowiedziane i może to jest właśnie / ta droga (Z lekarskiego wywiadu, s. 66), by, we współczesnej literaturze, znaleźć to chwilowe panaceum na przemijający czas. Wspominając o uczuciach muszę zaznaczyć, że Wołyński nie obawia się przedstawiania bezpośrednio swo- ich, są one częścią zbioru, o czym świadczą dedykacje w książce. To powoduje, że wiersze jeszcze mocnej wpisują się w życiowe sytuacje, są bardziej realistyczne, a jednocześnie nie jest to płaczliwe wołanie o zauważenie. Autor ra- czej przywołuje w pamięci obrazy, które nie pozwalają na zatarcie, nawet, gdy minie wiele czasu. Skąd taka forma, taka potrzeba zapisu? Wołyński sam odpowiedział na pytanie w jed- nym z utworów, w dosadny sposób:
Mijam ludzi
których za rękę prowadzi mały ekran
wirtualnego świata
(Droga, s. 15)
Ma rację. Wiele więzi rozmywa się i ginie w świecie realnym, bo zabiera go świat wir- tualny. Zapominamy o prostocie, by dopa- sować się do tego, co poza autentycznym
wizerunkiem. Co smutniejsze, często na siłę dążymy, by podporządkować się panującym trendom. Być może jest to sposób na nie- okazywanie własnego „JA”, bo przecież krą- ży przekonanie, że rozpamiętywanie nie jest dobrze widziane. Należy twardo iść przez ży- cie. Wołyński stawia swoje wiersze przeciw temu wszystkiemu, pisze wręcz:
Gdy zbyt długo milczę wtedy ze słów powstają zaspy
(*** Gdy zbyt długo milczę, s. 38)
Więc ktoś musi mówić o rzeczach prostych, ale jakże ważnych. Autor nie ma z tym żadnego problemu i pisze zamieniając kartkę / na grud- kę ziemi / w dłoni (Depresja metafor, s. 57), by dotrzeć do jak największej liczby odbiorców. Co więcej, robi to w bardzo przemyślany sposób, którym potrafi ująć czytelnika. Nie potrzebu- je władać słowami niczym sztyletem. Potrafi przekonać do swoich wierszy w sposób nie- zwykle charyzmatyczny.
Co więc jest takiego niezwykłego w całym zbiorze? Właśnie ta prostota niewymuszają- ca domyślania i wyciągania głęboko ukrytych wniosków, bo czasami ...przez lata / czeka- my na ten jeden / jedyny wiersz (*** Bywa, s. 73). Wracając do początkowego cytatu, nie mogłam się powstrzymać, by właśnie nim nie rozpocząć. Te słowa stają się wizytówką całego zbioru i pozostają w pamięci na długo. Nie- zależnie, co czytamy, czy to zawiłe czy proste wersy, poezja powinna pozwolić wypocząć. Czasami złapać oddech, zezwolić na chwile uniesienia. Wiersze w zbiorze dostarczają ta- kich doznań; jest w nich indywidualne i nie- powtarzalne podejście, a czytelnik zrozumie to, poznając twórczość Marka Wołyńskiego.
44 LiryDram styczeń–marzec 2022























































































   44   45   46   47   48