Page 67 - 28_LiryDram_2020
P. 67

Kolęda
Jakieś te zimy mokre i ponure,
Nie ma brud wszystek kryjącego śniegu, Gwiazdka z mozołem brnie przez gęstą chmurę I jest umowna jak miłość bliźniego
W tym chrześcijańskim kraju, który się zatacza Pośrodku Europy. Niech podziwia ona
Jak to u nas, nad Wisłą, wszystko jest inaczej: Dziś pijemy koszerną, za komuny – chrzczoną.
Siadamy do wieczerzy, bo już nadlecieli,
Stamtąd, gdzie z krańcem miasta łączą się niebiosa, Wyciągnięci z folkloru dyżurni anieli
W aureolach od Boscha, w koszulach od Bossa.
Lecz niech baczą anieli, gdzie ta szopy strzecha, Bo tu u nas krajobraz zmienił się i wychudł. Wygnał święty Walenty świętego Józefa.
I dobrze, bo to socyjał, patron robotników.
Siądźmy, zanim gałęzie choinki nie zwiędły,
Nim znów nas nie zagarnie codzienność bezpańska I nad sianem jak zwykle zanućmy kolędy
Śliczne i wzruszające, bo amerykańskie.
I niech się już karp smaży, niech się zupa grzeje, Niech ością chleb nie staje chociaż dzisiaj w gardłach. Powitajmy raz jeszcze z nadzieją – nadzieję.
Ona żyje, choć tyle już razy umarła.
Theatrum
I
Najczęściej tam wracamy kiedy nikt nas nie chce Gdy nic nas nie pamięta
Dłoni ślad na murze Zasypał gruz zarósł mech Kiedy ziemi obrót
Wymył to miejsce po nas stężonym powietrzem
lipiec-wrzesień 2020
LiryDram 65


































































































   65   66   67   68   69