Page 107 - 30_LiryDram_2021
P. 107
Człowiek
i pies
Był sobie pewien ksiądz, który miał stary rower i służył Bogu w małym kościółku. Ów biedny ksiądz wydzielił sobie w refektarzu przykościelnym maleńki kąt i tam nocował. Ludzie mówili: ten ksiądz to chyba jakiś oszust, cóż to za ksiądz, bez
domu, fortepianu, gładkiej cery i grubego brzucha. Nie cieszył się sympatią ten biedny ksiądz.
Kiedyś wezwano go do odległej o wiele kilometrów parafii, gdzie tamtejszy ksiądz nagle zmarł. Biedny ksiądz miał kulawy i chory rower, pojechał więc na nim krok za krokiem, by nieść ludziom posługę. Wykonawszy swoje zadanie wracał o poranku tak pięknym, że aż ściskał z radości swój stary rower. Bo była to radość nie byle jaka. Różowe smugi zorzy porannej barwiły najdelikatniejszym pastelem niebo, które wyżej przechodziło w kolor srebrzysty, by rozlać się iście królewskim błękitem po całym niebie. Cała przyroda w oniemieniu przyglądała się sobie samej. Dobre serce księdza śpiewało na cały głos pieśń uwielbienia. W pewnej chwili zauważył, że jego zardzewiały rower ściskany tak mocno pękł. Radość powoli opuszczała dobre serce księdza. Otrząsnął się, nie dopuścimy, powiedział sobie, by ten poranek przygasł i piękno świata zniknęło przez utratę mojego roweru. Cóż, był stary i zardzewiały. Żegnaj, przyjacielu, powiedział do połamanych rur i ruszył w drogę powrotną. Szedł długo, wydawało mu się, że ktoś za nim idzie. Trochę bał się sprawdzić, bowiem ten ktoś wyraźnie się za nim skradał. Stanął i odwrócił się. Za nim, tuż obok stał duży pies, wynędzniały i na pewno opuszczony. – Piesku – powiedział ksiądz – witam cię, piesku. – Pies pomachał ogonem i zbliżył się do księdza. – Jesteś głodny? – zapytał ksiądz. Pies patrzył mu prosto w oczy. – No tak, lecz ja nie mam nic i daleka nas czeka droga. Ruszajmy. – Szli bardzo długo, cały czas rozmawiając, aż doszli do lasu.
Ksiądz i pies dyszeli ciężko, dzień stał się upalny. – Musimy odpocząć – powiedział ksiądz – usiądźmy pod drzewem. – Tak się stało. Pies położył swój duży łeb na sercu księdza i tak trwali.
Potężny duch lasu obserwował ich i zdjęty litością zesłał na nich sen.
Człowiek śnił, że oto siedzi pod drzewem, oparty o przychylny pień plecami i trzyma w ramionach nieznajomego psa. Pies śnił, że spotkał człowieka, usiedli pod drzewem i pies położył głowę na dobrym sercu człowieka.
*opowiadanie z tomu Cztery łapy szczęścia
styczeń–marzec 2021 LiryDram 105