Page 116 - 30_LiryDram_2021
P. 116

  stosowanie niedopowiedzeń, równoważni- ków zdań, urywków myśli, informacji mi- mochodem, poprzez trzecie osoby, nie w głównym toku akcji. Ten sposób pisania – wciągający, zaciekawiający dalszym cią- giem wydarzeń – tworzy swoistą tajem- niczość, nieprzeniknioność tekstu, co ma swoje odwzorowania w losach bohaterów. Jedna z osób tak reaguje na dramatyczną sytuację w konkretnym życiowym momen- cie: Wstrzymuje oddech, zwinięta w napię- ty kłąb, nasłuchuje z gwałtownie bijącym sercem, w nierozumnym szczęściu, które zatrzymuje całą sobą. A potem przychodzi ta myśl: niechbym straciła rozum, pogrążyć się w szaleństwie, byleby słyszeć jego kro- ki, mieć świadomość, że żyje. Nic więcej, tylko to, jego kroki w korytarzu. // Odrzuca kołdrę, boso podbiega do okna, otwiera je i wychylona patrzy na drzewa w ogrodzie. Jeśli teraz podniesie wzrok, zobaczy wie- żę kościoła i wówczas spotęguje się to, co już nie może być większe. (Koniec szczęśli- wej epoki). Trzeba przeczytać całe opowia- danie, do ostatniej linijki, żeby dowiedzieć się na czym dokładnie polega tragedia bo- haterki. A ona ma od początku akcji wyra- zistą świadomość swego nieszczęścia i po- trafi je wyrazić: Ta straszna, szczegółowa pamięć czyha na nią na granicy snu i jawy, wydobywa się z niej, choć ona ma wraże- nie, że spada z zewnątrz szybsza od świa- tła, krótsza od... Wszystko inne przemie- szane tworzy jego obraz budowany z frag- mentów, nagle przypomnianych odruchów czy gestów, jak witraż złożony z mozaiki. Powiem tylko, że strata, jaka dotknęła bo- haterkę, jest wynikiem jej własnej decyzji i piętnuje ją – głównie w odczuciach jej sa- mej – nieodwołalnie.
Talent narracyjny Bogumiły Dziekan wyni- ka z jej słuchu poetyckiego i daru obserwa- cji jednocześnie. Duch poezji przenika więk- szość jej opowiadań, a umiejętność uważne- go patrzenia na świat potęguje dar empa- tii. Zbigniew Bieńkowski, który znał twór- czość Dziekan, był o niej wysokiego mnie- mania, głównie z powodu stosowania przez pisarkę realizmu i obiektywizmu jako meto- dy kreacji, odrzucenia bezpośrednich moty- wów autobiograficznych. Uważał on, że lite- ratura autobiograficzna jest literaturą naj- gorszego gatunku, że jako tworzywo sztuki należy wykorzystywać zmysł wyobraźni i ta- lent budowania nowych światów, że własne doświadczenia i obserwacje należy staran- nie przetwarzać w materię dzieła. I to wła- śnie dostrzegał w pisarstwie autorki Godzi- ny Drummelbacha. Sprawia ono wrażenie oparcia o autobiografię ze względu na au- tentyczność narracji, potoczystość i świeżość stylu, prawdę przekazu, ale inspiracji z jej własnego życia nie ma tu wiele. Dar obser- wacji wspomaga autorkę w budowaniu nie- zwykle sugestywnych portretów – zarówno fizycznych jak i psychologicznych jej bohate- rów. Po kilkunastu stronach lektury już czu- jemy się zżyci z jej postaciami, bardzo oso- biście przeżywamy ich losy. Niewątpliwie trzeba było zaznać we własnym życiu bie- dy i udręki, także choroby, żeby móc z ta- kim autentyzmem i współczuciem tworzyć ich wizerunki. Bogumiła Dziekan kreuje po- staci z dołów społecznych, z ubogich człon- ków społeczeństwa, ale też z odsuniętych na margines w czasach stalinowskich kręgów inteligenckich, przeżywających głęboką fru- strację i nastroje dekadenckie. Opisuje z suk- cesem rzeczywistość wojenną i powojenną – m.in. osób rodzin pochodzenia żydowskiego
114 LiryDram styczeń–marzec 2021
































































































   114   115   116   117   118