Page 174 - 30_LiryDram_2021
P. 174
zasady, których można by się trzymać, być może cel mojego pisania zostałby spełnio- ny. Jednak tak się jeszcze nie zdarzyło i nie- dosyt poznawczy gna mnie wciąż dalej i da- lej, bo każda z odpowiedzi nie daje mi sa- tysfakcji. Podobnie jak Mickowi Jaggerowi w jego kultowym „I can get no satisfaction” – jednym z najbardziej znanych, pop-kultu- rowych dzieł... Nie przypadkiem powołu- ję się na ikonę rocka, bo nie darmo zyska- łem przydomek „poety o duszy rockmana”. Tak naprawdę, to nie tzw. sztuka wysoka, ale rock and roll mnie uruchomił i zainspirował na równi z Dantem, Faulknerem, Kafką, Ba- chem, Beethovenem, Tycjanem czy Van Go- ghiem. Słuchając takich kapel jak Led Zep- pelin, Dire Straits wyobrażałem sobie, że gdyby tamci herosi sztuki odżyli, to staliby się rockmanami. Czym można wytłumaczyć ten fenomen, że nawet bez wystarczającej znajomości języka można bez końca słuchać ich piosenek, które są pop-kulturowymi ar- cydziełami. A dzieje się tak dlatego, że na początku był rytm, a dopiero potem obraz i słowo. I tak w moim przekonaniu jest do dzisiaj. Nie istnieje bowiem poezja pozba- wiona rytmu. Rytm, nawet bardzo nieregu- larny, jest koniecznym nośnikiem i „wyzwa- laczem” niewidzialnego świata artystycznej kreacji – pozostaje podstawowym kryterium odróżnienia dzieła sztuki od falsyfikatu. Tu- taj włącza się zdecydowanie wspomniany na początku bohater i mówi do swojej rozmów- czyni, dziennikarki, w ramach mojego autor- skiego spektaklu opartego o poezję Jana Ko- chanowskiego pt. „Jednak mam tę nadzie- ję” (przedstawienie powstało z udziałem muzyków rockowych w 2011 roku jako re- alizacja Teatru Promocji Poezji w Krakowie, potem w roku 2014 odżyło w nowej wersji
w Kielcach): „Istnieją pewne zasady, których powinniśmy się trzymać, zawarte chociaż- by w dekalogu. Niestety, w dzisiejszych cza- sach, tzw. relatywizmu i tego dyktatu spły- cających kulturę masmediów, sama wiesz jak to jest. Walka o władzę, o mamonę. Jakaś taka obślizgła polityczna pokrętność i obrzy- dliwe manipulacje. Przed otwartą kurtyną... A zwykła ludzka uczciwość i dobro stały się pojęciami niemal abstrakcyjnymi. Kojarzo- ne są z głupotą i z naiwnością, podobnie jak cnota – oczywiście w sokratejskim, moral- no-etycznym znaczeniu tego słowa”. Ale natychmiast inny bohater, który jeszcze do końca mi się nie objawił, dodaje: „No i co z tego, że są zasady, ale one przecież marnie działają. Ludzie i tak robią to, co im się żyw- nie podoba i co pasuje do aktualnie realizo- wanego scenariusza. Jeżeli pomyślisz: „Nie zabijaj”, to trudno się z tym nie zgodzić, do- póki nie zjawi się jakaś zbawcza idea, w imię której cel uświęca środki. To samo dotyczy „Nie kradnij”, „Nie cudzołóż”, „Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu” itd., itp... Co za ściema!”... Prawda, jakie to proste? Przecież wszyscy to znamy i w swoisty sposób przerabiamy na co dzień. Dekalog wpisał się na trwałe w na- sze rozumienie moralno-etycznych powin- ności cywilizowanego człowieka i nawet naj- bardziej zagorzały ateista, czy choćby agno- styk nie mogą temu zaprzeczyć. Nie łatwo jest dzisiaj, ot tak wprost, z odsłoniętą twa- rzą nawoływać do zabijania, przywłaszcza- nia, czy uprawiania z podniesioną głową tzw. wolnej miłości, na której w znacznej mierze wychowało się moje, hipisowskie pokole- nie. Żyjemy w czasach, w których powołu- je się do życia tyle prawd, ile jest interesów do skonsumowania. Dlatego w swoim czasie
172 LiryDram styczeń–marzec 2021