Page 27 - 42_LiryDram_2024
P. 27
obcięciu głowy dalej biegała po podwórku. Pewnie każda z tych rzeczy po trochę.
Od zmysłowości po ars moriendi. W Twoich wierszach z najnowszego tomu dominuje wą- tek śmierci. Podchodzisz do tematu dosyć spo- kojnie, jakbyś była w pewnym stopniu oswo- jona i pogodzona z kruchością życia doczesne- go. Przykładem jest wiersz Drzewo na trum- nę czy Pytania do Archeologa. Z kolei w wier- szu Śmiercień plecień piszesz: Śmierć / plecie / z ostatnich tchnień / niewidzialny kaftanik / dla / nowego człowieka / który nie będzie / nic / pamiętał, w wierszu Śmiertelna kołyska: Czasu nie ma / czas spać / byle nie na zawsze / byle oczu nie zamykać / byle nie śnić / huśtana przez wiatr / wystukuje takt / moja/ śmiertel- na kołyska, w wierszu Trup: Umarło drzewo / żebym miała na czym siedzieć / więc siedzę na trupie. To tylko niektóre przykłady nawiązań do ars moriendi. Motyw śmierci często pojawiał się w literaturze, szczególnie średniowiecznej. Jednak wpływ na to miały liczne zewnętrze zagrożenia, choroby, pandemie i wojny. A jak to jest w Twoim przypadku? Skąd tak duże za- interesowanie tematem umierania?
Śmierć jest wpisana w nasze życie. Teraz to często temat tabu. Media pokazują najchęt- niej młodość, piękno. Udajemy, że starości, śmierci nie ma. Ja lubię moje zmarszczki, siwe włosy. Nie chcę być piękna sztucznie, oszukiwać czas u chirurgów plastycznych, wstrzykiwać sobie czegokolwiek. Nigdy nie myślałam o śmierci z przerażeniem. Cieszę się życiem, staram się zobaczyć jak najwięcej, przeczytać jak najwięcej. Zjeść jak najwięcej czekoladek. Przede wszystkim żyć przyzwo- icie. Bo każdy dzień może być ostatni. Ale nie przeraża mnie to, ale wręcz w jakiś sposób fascynuje, intryguje.
Może moje podejście do tematu śmierci ma też związek z mieszkaniem od urodzenia na wsi. Ta śmierć zawsze była tu obecna, bardziej na- macalna. Śmierć zwierząt. I ludzi. I te wszyst- kie opowieści o zmarłych, o duchach, o ośla- dach. Czy ktoś dziś jeszcze wie, co to jest oślada? To znak, jaki bliscy dają nam w chwili śmierci. Pęknięta szyba, jakieś dziwne odgło- sy, pukanie do drzwi. Uwielbiałam te historie. Pamiętam też czasy, gdy ciała zmarłych po śmierci przez trzy dni były w domu, aż do po- grzebu. Bliscy mogli się pożegnać. Te wszyst- kie rytuały, śpiewy w domu.
Kiedyś zabrałam mojego czteroletniego syna na pogrzeb jakiegoś dalekiego krewnego, by mieć pretekst do rozmowy z nim o śmierci. Zadawał wiele pytań. Mądrych i zaskakują- cych. Jedna z koleżanek psycholożek porząd- nie mnie za to ochrzaniła, inna – kilka lat później – pochwaliła. Uważam, że o śmier- ci trzeba rozmawiać, nie tylko w wierszach. Także z dziećmi.
Intryguje mnie, co jest potem. Ta tajemnica. Czy odrodzę się w innym ciele? Jeśli tak, kim będę? Myślę, że te pytania są widoczne tak- że w moich wierszach. A średniowiecze z tą swoją mrocznością, z memento mori i te mo- tywy powtarzane i przetwarzane w literaturze później, były mi zawsze bliskie.
Czy – Twoim zdaniem – zaangażowane dzien- nikarstwo przeszkadza czy pomaga w twór- czości poetyckiej?
Zupełnie to oddzielam. Nigdy moje wiersze ani opowiadania, poza radosną twórczością w dzie- ciństwie, nie były publicystyczne, zaangażo- wane. Dziennikarstwo czasem jest pretekstem do spotkania z ciekawymi ludźmi, zadania py- tań, których nie miałabym odwagi zadać, gdy- bym nie była dziennikarką. Lubię w mojej pracy
styczeń–marzec 2024 LiryDram 25