Page 76 - 42_LiryDram_2024
P. 76
74 LiryDram
styczeń–marzec 2024
Jacek Jaszczyk Dublin
W Mieście Przegrodzonego Brodu nie spotkasz Celtów,
a ostatni wikingowie wypłynęli w rejs do miejsc,
z których zabrakło czasu na powrót.
W nadbrzeżnych torfowiskach można usłyszeć o królach, którzy przez kąpiel w rosole końskim dotykali bóstwa,
i prorokach, gryzących podczas wróżenia końce swoich palców.
Porty nucą swoje pieśni, a rybacy zarzucają wciąż sieci, śniąc w tawernach o Tarczy z Battersea, i czółnach,
na których do świata żywych odpływały modły druidów,
a święte studnie, którym towarzyszy Mleczna Droga, strzegą wgłębień pozostawionych przez Świętego Patryka.
Dziewczęta zapatrzone w cztery części świata
nie śpiewają już z księżycem wyjętym z dna morza, gdy nadmorskie światło rozpada się
na ścianach pobliskiej wędzarni,
do której prowadzą wszystkie odgłosy kopyt.
Tylko rytm wybijany przez kościelne dzwony przypomina wciąż obawy o niebie,
które kiedyś tu runie.
Ciąg Fibonacciego
Jesteśmy częścią powtórzeń. W drobinach oddechu zasłania nas czas. Przeliczanie staje się efektem uwsteczniania. Z płaskoziemu składam bryłki
w ziemię niczyją. Zaciśnięty w formę o odmiennych właściwościach fizycznych, czuję się mewą
z tatuażem linii brzegowej. Zarysem sitowia,
które potrzebuje materii do rozprzestrzeniania słów.
Spływam ze szczytów. Z pierwszej rysy wbitej
w ciało przestrzeni. Dotknij wszystkich miejsc,
w których gasną księżyce, gdy świt staje się ciemny.
Spójrz, jak pręgami na suficie otwieram oczy gwiazdom. Światłem klatki schodowej, za którą horyzont płaszczy się linią ciągłą i przerywaną. Już nie pukam w bezbarwność. Szklistość okrywa mnie i kruszy. Tutaj, gdzie jednorożce zlizują błony, pęcherze namaszczają w drogę ostatnią.