Page 103 - 24_LiryDram_2019
P. 103
toksynami głównie z pobliskich Kaletań- skich Zakładów Celulozowo-Papierniczych, stała się rzeką martwą, przemysłową, zdatną wyłącznie do spławu barkami wę- gla i koksu w stronę szczecińskiego portu. Trzeba było pilnie dać odpór procederowi niecnego zatruwania ukochanej rzeki z pa- miętnych kąpieli w dzieciństwie przy wy- spie Bolko, gdzie przy wrzącym w słońcu małym wodospadzie czuło się w ruchu cia- ła delikatne muśnięcia grzbietów zwinnych ryb, jakby zapraszających do krotochwil- nej zabawy w przejrzystej toni. Wkrót- ce na skutek zagęszczania się pyłu i żrą- cego dymu z kilku opolskich cementowni pracujących całodobowo bez ltrów brakło tej przejrzystości także powietrzu. Marniał w oczach drzewostan skromnych miejskich oaz drzew i krzewów.
Niepowściągani zbyt represyjnie przez par- tię podkręcającą nakazowo tempo odbudo- wy z wojennych zniszczeń – jako że ideolo- gia ekologiczna, wspomagana zalecenia- mi wspomnianego raportu co do pomiarów szkodliwych stężeń w atmosferze, akwe- nach i gruncie, była umiarkowanie tolero- wana – odnosiliśmy małe sukcesy w eg- zekwowaniu kar u bogatszych przedsię- biorstw, ograniczających częściowo lekko- myślny impet uwalniania do rzeki złogów szkodliwych odpadów.
Znalazłem się w wąskim, zyskującym stop- niowo na rozgłosie w literackim i plastycz- nym środowisku, gronie prekursorów eko- poezji i ekosztuki (jeszcze bez tych dookre- śleń) – wraz ze świetnym poetą Harrym Dudą i rzeźbiarzem Adolfem Panitzem, twórcą ostrzegawczego cyklu porażo- nych energią jądrową człekokształtnych stworów pn. Świat radioaktywny, jakim
zilustrowany został arkusz poetycki Maria- na Buchowskiego.
Wołałem strofami wiersza Opole (uogólnio- nego potem tytułowo jako Miasto):
Idę ulicy kamiennym mostem.
[...]
Wzdłuż drzewa – rzeźby zielone. Idę, zmagając się z tym powietrzem, co winno rzeźwić, rozświetlać płuca, uskrzydlać mięśnie.
Nade mną nieba brudnosurowy marmur. Idę, próbuję roztętnić beton.
Pode mną rzeka ziemi przepływa,
lecz coraz słabsze jej żyzne wiry.
Ledwo kret przebrnie.
– strofami wiersza z inc. (Odsunęliśmy się od pól...):
[...] Ze stromych klatek schodowych spadamy
w kabiny aut.
Rozpędzone taśmociągi jezdni przewożą nieskażone tlenem mózgi nasze
w zacisza laboratoriów.
W gabinety wszechwładnego Intelektu.
– dalej, strofami wiersza Nasz las:
Oto las wspaniały!
Las kominów i słupów.
Z solidnym, murowanym poszyciem, trwałą, betonową ściółką.
Las wprost wymarzony.
Dopiero cośmy go zasadzili,
a on już stoi smukły, podniebny
na długo przed planowanym terminem.
lipiec–wrzesień 2019 LiryDram 101