Page 23 - 24_LiryDram_2019
P. 23

wyłamuje spod działania powszechnej atro-  i. Wszyscy chórem wypowiadają Mellvilow- skie „I would prefer not to”.
[...] ale autobus nie jedzie dalej, bo jego kierowca ma dość bycia kierowcą. Nauczycielki mają dość bycia nauczyciel- kami. [...]
Gwiazdy  lmowe mają dość bycia sobą.
O beznadziejnym smutku przepływającym przez ulice tej preapokaliptycznej rzeczywi- stości wyczerpująco pisała już Paulina Cho- rzewska w recenzji dla „Wakatu”. Zdaniem krytyczki bezruch, stagnacja i martwota pa- rafrazują tu zgodę na zderzenie z tym, co u Larsa von Triera przybiera postać planety Melancholia. Za kierownicą ostatniego auto- busu na trasie ku ocaleniu zasiada „pijana, bezdomna i roztrzęsiona kobieta”, jedyna w całej stawce gotowa podjąć próbę uciecz- ki przed ostatecznością, eskortować zastygłe postacie z prawego skrzydła tryptyku Mem- linga na lewe. Marne to pocieszenie, a i kie- runek podróży niepewny. U Kaczanowskie- go bowiem wektor na GPS-ie wskazuje dro- gę z zachodu na wschód. Nakładając więc na przestrzenny konstrukt tomiku ramy obrazu Memlinga, zauważymy, że autobus z bezdomną za sterami, podstawiony pod bramy św. Piotra, zabiera oczekujących pod nią umarlaków wprost do diabelskich ko- tłów pilnowanych przez piekielne pomioty. Czy zatem mieszkamy na poziomie inferno, a długość naszego bytowania wydłuża jedy- nie czas gotowania się w kotle? Rozprawa nad epifaniami nihilizmu, który krytycy już wcześniej rozpoznawali w dykcji Kaczanow- skiego, wymagałaby osobnego szkicu. Jeżeli w Celach wydać się może nawet pogłębiony,
to – jak w poprzednich tomach, tak i w naj- nowszym zbiorze – tłumią go równomier- nie absurd, oderwanie praw rzeczywistości przedstawionej od tych rządzących naszą i wszelkie poznawcze wykręcenie recepto- rów odbioru poetyckich obrazów.
Zmysł czytelniczy najserdeczniej zapraszany do gry z tą książką, który podmiot tomu wy- daje się nam narratywizować, to oczywiście wzrok. W tym reportażu z apokalipsy staro- testamentowy głos proroków, przekazujących nam werbalnie wizje z końca świata, zastę- puje zimna relacja telewizyjnego spikera, na- ocznego świadka zajść. Sugestywność przed- stawienia widokówek w narracji mówiące- go pozwala czytelnikowi na wyobrażeniowe urzeczywistnienie opowiadanych mu scenek mimo deformującej całość groteski. W dru- gim, tytułowym segmencie tomu, wizje sko- lektywizowane i nawarstwione w poemacie otwierającym zostają pocięte na mniejsze partie i jakby wyostrzone. Ten zoom pozwala nam skupić się na pojedynczości i zindywidu- alizowaniu zaniku życia w każdym z tych ak- tów z osobna. „Mężczyzna z jednym jądrem, za to większym od penisa”, „kobieta ćwicząca karate” czy „gromada maratończyków” sta- ją się obiektem na muszce wzrokowego ce- lownika narratora. To tytułowe cele precyzyj- nych i celnych obserwacji podmiotu, escha- tologiczne eksponaty sprzed naszego końca, zamykane przez zewnętrznego obserwatora w wyobrażeniowych celach właśnie za po- średnictwem naszego patrzenia na bezcelo- wość swych działań. Tożsame intencje inter- pretacyjne przypisywała już tytulaturze tomu Chorzewska, a także sam Kaczanowski w wy- wiadzie przeprowadzonym przez Dawida Ku- jawę. Jakkolwiek te widokówki, często lako- niczne poetycko, wpływają na Memlingowską
lipiec–wrzesień 2019 LiryDram 21


































































































   21   22   23   24   25