Page 35 - 24_LiryDram_2019
P. 35

przełomu wieków pewną wartość operatyw- ną może mieć dla nas rozdział VII tej pracy: Humor, Irony and the Law. Deleuze przepro- wadza tu pewną analogię pomiędzy dwoma tytułowymi pojęciami, pierwsze z nich łącząc z taktyką Sacher-Masocha, drugie – marki- za de Sade’a. Nie jest to jednak typowy post- strukturalistyczny binaryzm, w którym jed- no z pojęć jest w pełni a rmowane, a drugie przyjmuje rolę kozła o arnego: faktem jest, że są one wartościowane, jednak i humor, i ironia stanowią zdaniem  lozofa sposoby na zawieszanie działania Prawa, a tym, co je od- różnia, jest przede wszystkim związany z ni- mi stopień rozpoznania źródeł opresji. Punktem wyjścia w swoich rozważaniach De- leuze czyni dwie perspektywy ujmowania Prawa: pierwsza z nich, zadłużona w Plato- nie i teologii chrześcijańskiej, każe patrzeć na Prawo w świetle warunkujących je zasad i przedstawia je jako zjawisko drugorzędne, niejako stające w obronie prymarnego wo- bec niego, transcendentnego Dobra. Drugie ujęcie z kolei, wyrastające z Kantowskiej Kry- tyki praktycznego rozumu, nie zakłada ist- nienia pierwotnego Dobra, ale wskazuje ra- czej na fakt, że Prawo nie jest ugruntowane w zewnętrznej wobec niego idei, lecz samo stwarza swój fundament – akcent przesunię- ty zostaje tu z warunkującej zasady na konse- kwencje (Deleuze 1989, 81–82).
W relacji z tymi dwoma ujęciami pozosta- ją subwersywne funkcje ironii i humoru. Mówiąc najkrócej: ironia byłaby sposobem na „przeskoczenie” Prawa i zwrócenie się w stronę warunkującego je, transcendent- nego Dobra, którego Prawo – w przekonaniu ironisty – wcale już dłużej nie broni; zosta- ło ono raczej skorumpowane i uzurpuje sobie władzę, której nie powinno posiadać – u de
Sade’a to Prawo jest narzędziem wszelkiej ty- ranii. Inaczej jest z humorem, który pozostaje subwersywny w stosunku do drugiego, im- manentnego ujęcia Prawa:
Prawo nie jest dłużej podważane przez ironiczny „ruch w górę”, w stronę zasa- dy, która je [Prawo – przyp. D.K.] zastępu- je, ale przez humorystyczny „ruch w dół”, który stara się zredukować prawo do jego najdalszych konsekwencji. Bliskie przyj- rzenie się masochistycznym fantazjom lub rytuałom odkrywa, że podczas gdy wpro- wadzają one do gry najsurowsze działania prawa, skutek w każdym przypadku oka- zuje się odwrotny, niż moglibyśmy się spo- dziewać. [...] To demonstracja absurdal- ności prawa. (Deleuze 1989, 88)
Nie trzeba chyba nikogo przekonywać do te- go, że dekonstrukcjonistyczna ironia – rozu- miana nie tyle jako środek stylistyczny, ile ra- czej relacja podmiotu (właściwie „resztek” podmiotu) z tekstem – w dużej mierze zdo- minowała polski krajobraz poetycki lat 90. Wyraża się ona w apriorycznym założeniu o nieprzystawalności języka i rzekomo repre- zentowanego przezeń świata, które każdy ko- munikat każe czytać tak, jakby krążyło nad nim widmo „permanentnej parabazy alego- rii tropów” (De Man 2000, 51–81). Związek tej koncepcji ironii z liberalną demokracją późnego kapitalizmu dotyczyłby zatem te- go, że choć pozornie posiada ona niewyczer- pany potencjał krytyczny, to nie pozwala na wyrażenie żadnego programu pozytywnego – działa jak Deleuzjańsko-Guattariańska de- terytorializacja, która umożliwia pełną de- regulację rynku, a przed którą autorzy Ka- pitalizmu i schizofrenii ostrzegali w Tysiącu plateau, postulując konieczność ponownego
lipiec–wrzesień 2019 LiryDram 33


































































































   33   34   35   36   37