Page 95 - 24_LiryDram_2019
P. 95
błyskami wzruszeń lśnią obrazy, kiedy spojrzenie rzucam wstecz.
Jak można zapadać na miłość
ciągle inną, przedziwną lecz tą?
Jak spamiętać co się ziściło
w tej balladzie, gdzie zawsze ja z nią?
Niczym dziecko ją wiodę za rękę
i pralinki kupuje jej dwie.
Wtem dojrzałym przeszywa mnie wdziękiem, gdy melodie z pianina mi śle.
Zimą szalik na szyję mi wkłada,
bym przy wietrze nie poczuł się źle,
więc jak matka pomagać mi rada,
przed złym światem wciąż chronić mnie chce.
Jak rusałka z leśnego ostępu hipnotyczne spojrzenie mi śle ja ją kocham, kocham bez lęku bo widziałem ją nieraz we śnie
Nocą bliskość jej ciała tumani,
krew gorąca w tętnicach mych wre, światłem płonie jej twarz pod świecami, kiedy słowa miłości mi śle.
I zadziwia mnie prawda szalona, a odkrywam ją raz po raz –
nie rusałka to, ale żona,
i świat złotej bajki, nasz czas.
Ileż razy zakocham się jeszcze? Czy przewidzieć to dobrze się da? Ile w sercu zaskoczeń pomieszczę czy to wiesz, żono ma, żono ma?
Ile razy zapadnę na miłość
ciągle inną, przedziwną lecz tą?
Jak spamiętać co będzie, co było
na tej drodze, gdzie zawsze ja z nią?
lipiec–wrzesień 2019
LiryDram 93