Page 62 - 20_LiryDram_2018
P. 62

Lektura. Niektórzy chcą o niej myśleć jako o przestrzeni osobistej wolności, jako o do- menie wyobraźni skutecznie odgradzają- cej czytającego od świata, bo – kontynu- ują – na czas składania liter i zdań w efek- cie tego procesu wyjmujemy się ze świa- ta, nie uczestniczymy w nim. Myśl to ku- sząca, taki nieszkodliwy i płodny eskapizm. Jeśli nawet mają rację, to jedynie częścio- wo. Lektura wierszy Zagajewskiego, tych mistrzowsko złożonych wersów i strof, nie jest jednak ucieczką ze świata, nawet po- mimo towarzyszącego jej estetycznego en- tourage’u (m.in. dzieła światowego malar- stwa i muzyki,  lozo a). Jest raczej medy- tacją, w podwójnym znaczeniu, bo i tego, który do nas mówi, i tego, który nasłuchu- je, czyta; jest duchowym ćwiczeniem wy- darzającym się w lekturze, lekcją, wpra- wianiem się do życia pełniejszego, wszak otwartego nie tylko na to, co niskie, co przyziemne, prozaiczne, ale również na to, co uwzniośla.
Nie wiemy, na czym do końca polega to uwznioślenie, ale wiemy mniej więcej tyle:
Nie zapominaj
jak smakuje pierwsza truskawka, deszcz, jak pachną wilgotne lipy wieczorem, zanotuj metaliczny dźwięk przekleństwa, zapisz nienawiść, krótko przystrzyżoną sierść obcości, pamiętaj co łączy co rozdziela.
[Gorączka]
Wracam do przemówienia wygłoszone- go w Oviedo. Zagajewski nie namawia do ostrego cięcia, do odseparowania, odejścia od świata. Mówi jedynie (albo aż): ocalmy jednostkę, ocalmy życie wewnętrzne (użyj-
my tego niemodnego dzisiaj słowa: du- szę!), bo człowiek z natury jest pojedyn- czy, a później dopiero zbiorowy; otwórzmy się na małe epifanie codzienności. Wyła- nia się stąd silne napięcie między pojedyn- czością a mnogością, między samotnością a gromadą, przy czym, zdaje się klarować poeta, poza tą egzystencjalną ambiwalen- cją innej kon guracji nie ma i nie będzie (ale czytamy w wierszu W cudzym pięknie: Tylko u innych jest zbawienie, / choćby sa- motność smakowała jak / opium). Stąd po- szukiwanie trzeciej drogi, lekko mody ku- jącej wyjściowy układ, drogi, która uchyla konieczność dokonania surowego wyboru: tu-tam, ja-oni.
Dwie śmierci krążą wokół nas.
Jedna usypia nas w gromadzie,
bierze nas wszystkich, całe stado. Potem przemawia długo, uzasadniając wyrok. Druga jest dzika, niepiśmienna, porywa nas samotnych, odłączonych,
nas zwierzęta, nas ciała, nas ból, nas nieuważnych i niewykształconych. Czcimy je w sobie w dwóch religiach, które rozłamała schizma. Ta
blizna dzieliła nas niekiedy,
gdy zapominałem: mamy dwie śmierci, jedno życie.
[Pokolenie]
I w innym wierszu:
Nie pozwól rozpłynąć się skupieniu Niech nieruchomo trwa błyszcząca chwila choć kończy się kartka i migoce płomień Jeszcze nie dostajemy do siebie
powoli jak ząb mądrości rośnie wiedza (...)
[Nie pozwól rozpłynąć się skupieniu]
60 LiryDram lipiec–wrzesień 2018 •POLECAMY•POLECAMY•POLECAMY•POLECAMY•POLECAMY•


































































































   60   61   62   63   64