Page 67 - 31_LiryDram_2021
P. 67

Barbara Janas-Dudek
Poemat Makatka
(fragment)
1.
Środek życia.
Punkt przecięcia swady z miałkością. Przerwany nerw w środku zdania, kolizja
między iść a zostać. Jestem nieznośna przede wszystkim wobec siebie. Nie będzie łatwo, chociaż mówią siłaczka. Moc topnieje. Z nocy na noc zasypiam mniej odporna, pchnięta na ścianę, ograniczona.
2.
Moje imię wzięło się z mroku i dobrej śmierci.
Nazwiska przylepione poza czasem. Mam czterdzieści trzy lata. Piszę mam, ale nie mogę ich dotknąć. Tymczasem dzieci rosną i są coraz piękniejsze, trudniejsze do odgadnięcia,
oswojenia. To dobrze, byle nie bolało. Niestety, doskwiera
jak pęknięta sprężyna materaca, naciągnięte ścięgno, zakwasy.
3.
Jestem matką uzurpatorką. Żadne z nich nie wylęgło się ze mnie.
Nie wiło się w ciepłym brzuchu. Nie było mdłości, bólu piersi.
Lekarz nie miał szans być miły. Przyj, nie przyj, oddychaj. Nie było rozciętego krocza i pierwszego krzyku. Laktacji, pogryzionych sutków. Przyj, nie przyj, oddychaj.
4.
Parłam i oto są. Przyszły o własnych siłach, poranione, z przeszłością, którą wyrwać trudniej niż włosy. Z napięciem mięśniowym, astmą, autyzmem, podziurawionym sercem. Z brakiem słów, pięścią
w gardle. Przyszły, a ja przyjęłam jak swoje, wbrew
bliskim, na oczach zgorszonych sąsiadów; na oczach świata,
który je przysłał i nic więcej nie zrobił. Przyszły, więc pytam:
– Do kogo przychodzicie? Do tej strzępiącej się makatki? Kawałka materiału, z którego wypruto litery?
kwiecień–czerwiec 2021
LiryDram 65











































































   65   66   67   68   69