Page 12 - 11_LiryDram_2016
P. 12
STANISŁAW NYCZAJ – poeta, eseista, satyryk, edytor. Ur. 9 stycznia 1943 w Nowicy k. Stanisławowa (wschodnia Małopolska). Po repatriacji (1945/1946) związany z Opolem, gdzie ukończył studia polonistyczne (1966), debiutował w prasie jako poeta (1964) i krytyk literacki (1965), redagował m.in. „Kwartalnik Nauczyciela Opolskiego” (1970–1972), przewodził środowisku młodoliterackiemu (1964–1972). Od 1972 mieszka w Kielcach. Związany z redakcjami miesięczników „Przemiany”, „Ikar”, kieleckim Oddziałem Wydawnictwa Łódzkiego, Ośrodkiem
Kultury Literackiej (1985–1989). Prezes Kielecko-Radomskiego Nauczycielskiego Klubu Literackiego (1973–1996), Oficyny
Wydawniczej „STON” w Radomiu (1990– 1993), Kieleckiego Oddziału ZLP (od 1996...), organizuje sesje literackie sprzyjające nowym inspiracjom, plenery literacko-artystyczne, spotkania promocyjne w ramach m.in. Świętokrzyskiej Wiosny Literackiej, konkursy
na utwory książkowe. Redaktor naczelny „Świętokrzyskiego Kwartalnika Literackiego” (od 1997...) obecnego od 2013 r. na portalach internetowych. Wspólnie z żoną Ireną od
1994 r. prowadzi Oficynę Wydawniczą „STON 2” publikującą gł. polską literaturę współczesną. W swym twórczym dorobku ma ponad 20 książek, wśród których m.in. tom
w języku czeskim i polskim Poezie / Poezje (Opava 1999), a w ostatnich latach z serii
Czy dostrzegasz różnice między, jak to się potocznie mówi, „nową poezją” a tą pisaną przez współczesnych poetów, którzy zaistnieli już przed rokiem 1989 w Polsce?
– Pokolenie urodzonych w latach 60., kiedy debiutowałem, a więc i mojego syna Radka z 1966 r. (młodszy Paweł jest z 1980), myśli, czuje, wyobraża sobie niemal wszystko, co nas wspólnie dotyczy, inaczej, po swojemu. Nic więc dziwnego, że wchodzi do literatury z nową poetyką, polegającą przede wszyst- kim, jak obserwuję, na wydatnym rozluź- nieniu gorsetów literackich gatunków, przez starszych kolegów na ogół, po niewielkich rewizjach, zachowywanych. „Trzeba zatrza- snąć drzwiczki z lektury i otworzyć okno – doradzał Marcin Świetlicki w głośnym wier- szu Dla Jana Polkowskiego – otworzyć okno i przewietrzyć pokój”, by po wierszach „nie pozostał smród”. Nawiasem mówiąc, na po-
trzebę pewnej swobody w traktowaniu tra- dycyjnych form zwrócił uwagę już w 1969 r. Zbigniew Jerzyna – o czym przypominam w mojej Meta zyce tworzenia – pisząc, iż w trakcie układania i pisania wiersza „wy- twarza się stan pewnego rygorystycznego rozkołysania – wyobraźnia i umysł zostają wprowadzone w rytmiczny ruch”. Pamię- tam, zgadzał się także na pewien luz Stani- sław Grochowiak, który jako przewodniczą- cy jury ogólnopolskiego turnieju na wiersz erotyczny w Augustowie nagrodził mój biały sonet, pisząc swoje wyłącznie rymowane. Pokolenie „nowej poezji” poszło prowoku- jąco o wiele dalej niż ja w tym sonecie, bo i w luz arytmii zróżnicowanych co do dłu- gości wersów, i w przełamywanie ciągło- ści myśli międzystro cznymi odstępami, jak np. w Zdaniach, falach Jacka Podsiadły, i we wprowadzenie kolokwializmów języ- ka ulicy i slangu młodzieżowego (niekiedy
10 LiryDram kwiecień–czerwiec 2016