Page 82 - 05_LiryDram
P. 82
niechcenia przy fotograficznym ujęciu te- matu lub dobitnie sformułowane w sarka- stycznych pointach, jak i na walory arty- styczne. Kondensacja, zwięzłość poetyckiej wypowiedzi, która cechuje wiersze z ww. tomów, może być wynikiem świadomej pracy nad tekstem, ale równocześnie może wynikać z osobowości poety, jego tempera- mentu lub pasji.
Szczególnie w przypadku liryki, gdy autor pragnie wyrazić swoje credo lub chce poru- szyć sumienie odbiorcy, nie wystarczy tylko dobrze dobrane słowo**, trzeba nadać mu pewną temperaturę, wyraz emocjonalny; przy pomocy słowa trzeba zbudować odpo- wiedni nastrój, ale żeby wiedzieć co chce- my powiedzieć czytelnikowi, trzeba oczyma duszy to zobaczyć, a więc wyobraźnią. Na- sycenie obrazu poetyckiego sensorycznymi odniesieniami i skrajnymi emocjami jest dla twórczości Leszka Lisieckiego bardzo charakterystyczne. Zmysłowe, ale nie o za- barwieniu erotycznym, jest w tej poezji wszystko, co Poecie staje na drodze lub jest w zasięgu wzroku, nawet wtedy, gdy roz- różnienie w strofach na podmiot literacki i autora jest oczywiste. Najzwyklejsze co- dzienne przeżycie, jak w wierszu Milczenia, staje się nieomal symboliczne, chociaż jest całkowicie zanurzone tu i teraz, ale poprzez niedopowiedzenia może dziać się wszędzie, gdzie tylko są drzewa i drzwi, do których wchodzi się po schodach.
To zapewne paradoksalne, że przywołuję właśnie Milczenia – wiersz, z którego po- chodzi tytuł tomu Nikt nie budzi drzwi – jako argument na symboliczne zespolenie sensorycznej kondensacji i epizodyczno- ści, gdyż cisza, która jest w tym wierszu zniewalająca jako zjawisko fizyczne samo
w sobie nie istnieje – jest pojęciem abs- trakcyjnym, absolutnym brakiem dźwię- ków. A jednak podmiot odurzony / wysoko- procentową ciszą / ulega, ale milczenie nie staje się lekką kontemplacją, gdyż telefon ciąży bezgłosem. Bez względu na fakt, czy to celowy spacer czy przypadkowa droga, razem z idącym mijamy chłód (i namacal- nie go czujemy) w przyrodzie – mija drzewa /zimne od nieobecnych ptaków, widzimy i omijamy samotne schody /pod górę za- śniedziałych myśli i z jakiegoś powodu/ów jak inni przechodzimy mimo, gdyż nikt nie budzi drzwi / z ciepłego snu.
Uważam, że warto (niejako przy okazji) za- stanowić się jeszcze nad tą piękną metafo- rą: nikt nie budzi drzwi. Symboliczny straż- nik domu, którym są drzwi, nieraz z wcale potężnym zabezpieczającym przed włama- niem zamkiem, powinien być czujny; drzwi w zamieszkałych domach są regularnie otwierane i zamykane, trzaska się nimi w emocjach lub zamyka po cichu; jednak do tych drzemiących drzwi prowadzą samot- ne schody, ale to dopiero początek kolejnej pięknej metafory, pod górę zaśniedzia- łych myśli, które to wieńczą właśnie owe drzemiące drzwi. A więc jest dom w tym wierszu czy nie ma żadnego, może są tylko drzwi do marzeń symbolicznie zawieszone w przestrzeni? Marzeń, które słodko drze- mią, do których trzeba się wspiąć po scho- dach, i których w samotności się nie ma się odwagi obudzić.
* Konstanty Ildefons Gałczyński, Wit Stwosz, X Przypisy ** Kamil Cyprian Norwid Odpowiednie dać rzeczy – słowo
80 LiryDram październik–grudzień 2014