Page 66 - 07_LiryDram
P. 66
Mira Łuksza Maciej
Na Pokrowę mój przyjaciel pojechał na Wschód.
Od przestrachów stuletnich siałam pierepałachi
Na październikowy wiatr. Popiół, czarnoziem
I listowie, strzępy sztandarów, zrudziałe bandaże, Skrawki „Prawdy”, bezokie i nieme plakaty wyborcze Siały się. Wiały w oczy. Piekło to, nie leczyło.
Cicho tam. Mówił. Tęcza nad wioską.
Słowa mowy widział na desce wyrżnięte, lud milczał. Wzór ludowy na koszuli dyrektora domu kultury.
I chramy. I Znicz, co wierszem się modli.
Zastyga na palcach ciepły wosk.
W okularach przyjaciela odbijają się ognie Za dusze i zdrowie,
Za ojczyznę, duchowieństwo i siły wojskowe.
Na miedzy między polem i łąką, Wschodem i zachodem słońca, Ścieżka między Księstwem
A tym, co nim nie jest.
Ozimina. Październik. Zielone wschody w śniegu.
Potem zawieje, śnieżyce. Maciej znów bez rękawic Chwyta płomień i mróz, w palcach bólu już nie ma. Znów mu szkiełko wypadło, drucianą oprawkę przełamał W połowie. A nieuzbrojony nie czuje się pewnie.
Maria Duszka xx x
powiesiłam w mojej szafie twoją marynarkę
wszystkie moje ubrania chcą być blisko niej
64 LiryDram kwiecień-czerwiec 2015