Page 24 - 10_LiryDram_2016
P. 24

Słowo
o Wirginii
Alicja Patey-Grabowska
Mgliste, chłodne przedpołudnie 28 mar- ca 1941 roku, godzina 11.30. Wirginia Woolf zakłada tweedowy płaszcz, do
kieszeni wkłada garść kamieni.
Na kominku, w którym palą się drewna roz- nosząc zapach i miłe ciepło, kładzie dwie koperty zaadresowane do siostry Vanessy i męża Leonarda.
Przed zaklejeniem koperty do męża jeszcze raz czyta list:
Jestem pewna, że znów szaleję, czuję, że nie damy rady przejść przez te kolejne, trudne chwile. I że tym razem nie wy- zdrowieję (...) więc robię to, co uważam z najlepsze.
Dałeś mi radość największą z możliwych. Nie mogę z tym walczyć, wiem, że nisz- czę Twoje życie i beze mnie mógłbyś pra- cować (...)”
Schwyciła energicznie kij, z którym zawsze spacerowała, i podążyła pewnym krokiem
przez podmokłą łąkę w stronę połyskującej rzeki Ouse.
Powoli zanurzała się w lodowatej wodzie. Jej piersi, szyję obejmowały fale, których mistycznych wizji doznała w dzieciństwie spoglądając w kałuże, a potem w powieść, w której fale symbolizowały przemijanie, ale i pragnienie harmonii w chaosie świata. 18 kwietnia dzieci bawiące się nad rzeką znalazły jej ciało.
Od chwili śmierci wybitnej pisarki anglo- języcznej ukazało się mnóstwo artyku- łów, prac naukowych i pseudonaukowych, w których znawcy z dziedziny medycy- ny, literatury, psychologii dywagowali – (i w dalszym ciągu) – nad przyczyną samo- bójczej śmierci Wirginii. Opublikowano jej dzienniki, (które pisała do końca życia), za- piski męża dotyczące jej stanu zdrowia, li- sty, wypowiedzi ludzi, którzy ją znali (choć- by gosposi).
Woolf
24 LiryDram styczeń–marzec 2016


































































































   22   23   24   25   26