Page 36 - 26_liryDram_2020
P. 36

przed moim/ urodzeniem/ (...) teraz stoi na schodach wiodących/ do  gury złotego sło- nia/ i prosi o święte juany/ (...) jeszcze chwi- la a odwieczne/ Chiny zgasną dla niej/ na za- wsze (Żebraczka w świątyni Tao). Chińczycy, jak może żaden inny naród, mają właściwo- ści masy, o których tak przekonywająco pisał Elias Canetti w książce Masa i władza. Lebio- da chętnie wydobywa z tej masy poszczegól- nych ludzi – a to młodziutkie prostytutki, a to dzieci, które obdarowuje drobnymi moneta- mi, a to wysokiego boya hotelowego, sprze- dawcę skowronków. Raz po raz jednak Chiń- czycy skupiają się mu w niepokojącą masę, jak w wierszu Już dudnią kroki: Słyszę jak dudnią kroki/ to armia pierwszego/ cesarza rusza/ na podbój/ wieczności (...) to armia pierwszego/ cesarza maszeruje/ przez tysiąclecia. Lebioda ma ewidentnie obsesję ptaków. Pisze o nich bez przerwy: Kruki nad Chińskim Murem, Wrona na platanie, Pekińskie sroki, Chiński wróbel, Dudki. O co chodzi z tymi ptakami? Otóż dla Lebiody chińskie ptaki, o których pi- sze równie chętnie jak o ptakach spotykanych w USA, są czymś pośrednim między ciężką, toporną materialnością człowieka a ducho- wą lekkością. Człowiek przywiązany do ziemi, niepotra ący latać, uwikłany w historię, poli- tykę, biznes i zbrodniczy jak może żadne in- ne zwierzę na świecie, nie ma lekkości i swo- body ptaków. Ptasie loty są emanacją wolno- ści i swobody. Ptaki są też świadkami nasze- go nieporadnego życia: W tym mieście fruwa wiele srok – całymi stadami/ i pojedynczo ale nikt nie zatrzymuje wzroku/ na czarno-bia- łych szatach/ a one uważnie śledzą ludzkie ruchy – patrzą na/ przechodniów i na dalekie kształty zakazanego/ miasta (Pekińskie sro- ki). Dlatego poeta tak intensywnie przeżywa swoje podróże samolotem. Lot czyni sytuację
człowieka podobną do tej, w jakiej znajdu- ją się ptaki. I wywołuje nieodmiennie w tej poezji silne doznania meta zyczne: Samo- lot wzniósł się do/ świata lotnych kształtów/ (...) mógłbym tak lecieć/ bez końca/ mógłbym tak istnieć/ bezcieleśnie/ mógłbym tak mknąć/ w sobie i poza sobą (Chmury nad Pekinem). Oprócz ptaków, Chinek i Chińczyków uwagę poety podczas jego dalekowschodniej wypra- wy przykuwają rośliny i krajobrazy, które za- wsze wywołują osobiste re eksje na temat lo- su i przemijania. Wielkie chińskie wyżyny i gó- ry, widok z okna na milionowy Pekin wywołu- ją nieuchronnie re eksje na temat przemija- nia i wartości życia. Czymże jest nasze życie wobec ogromu świata i kosmosu? Czymś nie- ważnym? Czymś, o co jednak warto się trosz- czyć: Jestem cząstką planety/ pyłem kosmosu/ mój byt wypełnia pustkę/ w pradawnej mate- rii (Poranny wiersz w hotelu Xiyuan).
Iracki śmietnik i Kurdowie
Trzecią książką z cyklu podróżnego jest Żół- ty oleander. To efekt podróży Lebiody do Ira- ku, Kurdystanu i Babilonu. W książce tej poeta zamieścił wiele wierszy odnoszących się do polityki i historii. Irak to kraj ciężko doświad- czony przez wieloletnie rządy Saddama Hu- sajna. I późniejszą wojnę z USA. W tym kra- ju poeta spotyka liczne dowody zbrodni reżi- mu Husajna. Zwraca w kilku wierszach uwagę na to, że zniszczenia moralne, które niesie ze sobą każda dyktatura, są długotrwałe i trudno jej zlikwidować. Śmierć dyktatora jest zaled- wie początkiem odnowy i powracania do ży- cia całego narodu. I jest tak: Kraj jak śmiet- nik – trzeba go oczyścić/ zebrać brudy papiery puste butelki/ i plastikowe torby/ trzeba powy- bijać armie wielkich szczurów/ pewnych sie- bie jak Nabuchodonozor (Iracki śmietnik). Kraj
34 LiryDram styczeń–marzec 2020


































































































   34   35   36   37   38