Page 64 - 08_LiryDram
P. 64
Spotkaliśmy się jesienią każdy swoje niósł bagaże minęliśmy się w pośpiechu zwykłych zdarzeń
62 LiryDram
lipiec-wrzesień 2015
Julia Ziółkowska Najdroższy!
Piszę ten list z bólem serca, ponieważ palec boży, który sprawił, że pojawiłeś się na mojej drodze, wskazał
na nicość. Naprawdę, los, który miał nas połączyć, rozdarł podszewkę mojego życia i uczynił emocjonalną żałobnicą. Czuję się jak mrówka skażona Ophiocordyceps unilateralis, a Ty jesteś moim pasożytem, opanowującym umysł. Kochanie, jesteś mi drogi jak mój woreczek żółciowy i wcale nie chcę się ciebie pozbywać. Ekstaza
i paroksyzmy dostarczane mi obficie w kontakcie z Tobą żywią moją krokodylą jaźń w łapczywych, drapieżnych zrywach. Melodia jęków i wyć, przerywana szeptami rozkosznych mamiących obietnic, stała się treścią
mojego życia. Dążenie do zaspokojenia to już nie tylko pragnienie, to pulsujący wszechświat, przelewający się przez korpuskularność raniącą magmą. Melancholia, z jaką rzucam się na kanapę jak na kozetkę doktora Freuda, uchodzi ze mnie wraz z pogrążeniem się w otchłani bez snów. Zapewniam Cię, moje słońce, zranione żyletką przy goleniu głowy, że nie odejdę. Mimo zmian w najświętszej archetypicznej przestrzeni, dokonywanych z największym trudem, dzięki myślom pierwszym, nadal tkwisz w moim sednie. Jesteś jak fragment, okruch, w mojej małżowatej psychice, a ja otaczam Cię swoją wydzieliną, tworząc