Page 94 - 08_LiryDram
P. 94

Góry zaczynają się
wszędzie...
Zbigniew Tlałka
Myśląc: Jurek – myślę góry. Myśląc: góry – myślę poezja. Myśląc: poezja – myślę wolność. A myśląc: wolność – my-
ślę: ja. Myśląc o Jurku, nie mogę przestać myśleć o sobie, jaki byłem przed Jurkiem. Coś tam pracowałem, coś tam robiłem, coś tam pisałem. Takie tam coś. Ale świat się zmienił. Najpierw byłem jako słuchacz na spotkaniach w Biołej Izbie w Zakopanem. Było swojsko, ale i poetycko. Był klimat. Był nastrój. Poezja różna, lepsza i gorsza, ale czuło się, że odgrywa się maleńki lirycz- ny spektakl, w którym każdy bierze udział. I słuchacze, i poeci. Jurek panował nad
tymi słowami i wytwarzał z tych spotkań ciepło, do którego chciało się wracać. Wy- dawało się, że uczestniczymy w ważnym dziele; że oto złamaliśmy prawa codzien- ności, że wyciągnęliśmy dusze z siebie i choć przez chwilę jesteśmy... aniołami. Tak było naprawdę. I tego klimatu nie dało się już potem odtworzyć. A Jurek czuwał nad tymi spotkaniami. Do tej pory widzę te drewniane stoły. Żółte, ciepłe światło lamp. Ciasteczkowa i oscypkowa przekąska na stole, na talerzykach. Woda mineralna lub sok. Obrazy na ścianach, ukazujące gó- rali jako „honornych i ślebodnych” ludzi.
92 LiryDram lipiec-wrzesień 2015
fot. Schutterstock


































































































   92   93   94   95   96