Page 34 - 21_LIRYDRAM-2018
P. 34
(Brewiarz, Epilog burzy, 1998). Próbuję to sobie wyobrazić według melodii Irlandczy- ka: poeta zastępujący boga, Apollina: bo- ga śmierci, boga mądrości i muzyki, boga- -lekarza chorób ciała i duszy, boga ziemi, boga oczyszczenia z win, wreszcie: boga poezji. Poeta: boski herold, który albo wy- pełnia puste miejsce po Najwyższym, albo okresowo przekazuje jego wolę. W rezulta- cie zdania, zapisywane linijki nie mogą być niczym innym jak rozpiętymi mostami po- między tym, co ludzkie, a tym, co nie z tego świata pochodzi. Muszą być tym, co ujaw- nione, tym, co przedstawia rewelator, ale jednocześnie muszą być także czymś świę- tym, przynajmniej w takim sensie, jakie te- mu terminowi nadaje Giorgio Agamben: sacrum to według włoskiego lozofa coś wyjętego spod ludzkiego panowania, uży- cia, coś, co przekracza ludzkie wyobrażenie i sprawczość.
Poeta jest zatem pogranicznikiem, tym, któ- ry podąża wzdłuż osobliwej marszruty dyk- towanej wpływem tego, co ludzkie, i tego, co nie-ludzkie. Nieustannie więc oscylu- je, czerpie z różnych rejestrów, raz niskich (ludzkich), kiedy indziej wysokich (boskich), stąd wielokrotne zwątpienia i przykrości, stąd szalona wręcz otwartość (zamknię- ta w poetyckim skrócie) na ludzkie niedo- le i niedostatki, które wszelako poszerzają spectrum: używał wyobraźni / do całkiem innych celów / chciał z niej uczynić / narzę- dzie współczucia / pragną pojąć do końca [...] (Pan Cogito i wyobraźnia, Raport z ob- lężonego Miasta i inne wiersze, 1983). Po- eta jest zatem tym, który się wystawia, któ- ry snuje się / ślimak (Heraldyczne rozważa- nia Pana Cogito, Elegia na odejście 1990). W jakim celu to czyni? Dlaczego gotów jest
ponieść podobną cenę? No to w innym wier- szu: czasem sztuka odbija miraże / zorzę po- larną / ekstazy nawiedzonych / uczty bogów / otchłanie / [...] stara się ją oswoić / nadać ludzki sens / [...] sztuka stara się uszla- chetnić / podnieść na wyższy poziom / wy- śpiewać odtańczyć zagadać / zetlałą mate- rię ludzką / zrudziałe cierpienie (Zwierciadło wędrujące po gościńcu, Rovigo, 1992).
4.
Nietrudno przewidzieć, jakie koszty muszą towarzyszyć podobnej działalności. Nie dzi- wi też dlaczego [...] poeta przesłania oczy / upierzoną dłonią / nie marzy już o locie / ale o upadku / co kreśli jak błyskawica / pro l nieskończoności (Wybrańcy gwiazd). Nie za- skakuje wyrażone expressis verbis zwątpie- nie: [...] Czy nie lepiej / było zaniechać / zdo- bytej / tanim kosztem wiedzy / i poprzestać / na mądrości / starych górali / oznaczałoby to [...] klarowną wiedzę / że wszelka lozo- a / jest zbyteczna / a nawet szkodliwa (Ala ma kota. W obronie analfabetyzmu, Epilog burzy, 1998). Nie konfunduje też skarga na nadmierną powagę wyrażona w wierszu Do Apollina: „(...) oddychał lekko jak posągi / a szedł jak kwiat / we własną zasłuchany pieśń / lirę podnosił na wysokość milczenia / zatopiony w sobie / źrenicami jak strumień” (Do Apollina, Struna światła, 1956).
Czy prawdziwe życie jest gdzie indziej? Gdzieś poza? Albo gdzieś tylko: w krainie ludzkiej lub dolinie boga? Otóż nie: ono jest właśnie tam: w Hiperborejskiej przestrze- ni, napowietrznej okoliczności, słowem: w poezji, od której cierpnie kość ogonowa. W okoliczności nieustannie przeklętej, am- biwalentnej.
32 LiryDram październik–grudzień 2018