Page 38 - 21_LIRYDRAM-2018
P. 38
Jest pani również matką-twórczynią Kon- gresu Kobiet. Skąd pomysł na stworzenie kongresu?
– Już to kiedyś powiedziałam – z wściekłości. Było 20-lecie transformacji, z tej okazji męż- czyźni świętowali, organizowali panele, de- baty, konferencje i rozdawali sobie różne me- dale, zupełnie ignorując rolę kobiet. A prze- cież twórczyniami sukcesu w dużej mierze były kobiety, które zakładały małe i średnie przedsiębiorstwa. Tak wydobywały kraj z bie- dy, a własnych mężów z bezrobocia. Można sprawdzić statystyki; to właśnie mały i śred- ni biznes prowadzony przez kobiety mocno wsparł rozwój Polski. Spotkałam wtedy Nikę Bochniarz, która w okresie transformacji była ministrem przemysłu i handlu, a o której ro- li prawie zupełnie zapomniano. Wtedy zrodził się pomysł zorganizowania kongresu, a wła- ściwie seminarium, które podkreśliłoby rolę kobiet w okresie transformacji. Różną rolę – kobiet przedsiębiorczyń, naukowczyń, kobiet pracujących w kulturze. Pierwsze spotkanie w sprawie kongresu było kuriozalne. Nikt nie wierzył, że coś z tego wyjdzie. Oprócz mnie i Niki Bochniarz były jeszcze Jolanta Kwa- śniewska, Kinga Dunin, Kazia Szczuka, Hanna Gronkiewicz-Waltz – bardzo dziwne towarzy- stwo, które nigdy przedtem się nie spotkało, a nawet miało do siebie trochę wrogi stosu- nek. Joasia Piotrowska, szefowa Feminoteki, pesymistycznie powiedziała, że „to się nigdy nie uda”. Był grudzień, a myśmy planowały kongres na czerwiec. Jakoś się jednak doga- dałyśmy. Okazało się, że pomysłów i spraw do poruszenia było tyle, że postanowiłyśmy zro- bić duże wydarzenie, gdzie byłoby miejsce na omówienie tych wszystkich tematów. Dosta- łyśmy Salę Kongresową. Pamiętam, że w noc przed pierwszym kongresem z nerwów pra-
wie nie spałam. Przyszłyśmy z Niką już chy- ba o szóstej rano. Wstęp był wolny, nie pro- wadziłyśmy rejestracji. Bałyśmy się, że nikt nie przyjdzie. Nika mnie pocieszyła, że w ra- zie czego same ze sobą sobie podyskutujemy. Na pół godziny przed otwarciem zobaczyły- śmy dzikie tłumy. Okazało się, że jest w Pol- sce mnóstwo wściekłych (jak my), zaangażo- wanych i niedocenianych kobiet. To było coś niezwykłego. Sala Kongresowa, mieszczą- ca 3,5 tysiąca osób, pękała w szwach, a i tak wszyscy nie weszli. Od tej pory kongres stał się areną spotkań różnych kobiet, wymiany doświadczeń, nawiązywania kontaktów, so- lidarności, wsparcia w sprawach ekonomicz- nych, naukowych, politycznych. Okazało się, że jest bardzo potrzebny.
O czym się mówi na kongresach? Kto tam przyjeżdża? Czy kongres jest tylko dla fe- ministek?
– Kongres jest dla wszystkich kobiet. Przy- jeżdżają kobiety z bardzo różnych środo- wisk. Jest dużo katoliczek, ale i protestantki, są kobiety pracujące i niepracujące, są ar- tystki, dziewczyny z uniwersytetów i przed- siębiorstw, z biznesu. Zadeklarowanych fe- ministek jest w Polsce mało. Na pierwszym kongresie postanowiłyśmy, że będzie on tyl- ko dla kobiet, a to dlatego, że kobiety, kie- dy są w swoim towarzystwie, rozmawiają inaczej niż wtedy, kiedy są wśród nich męż- czyźni. Oczywiście na kongresach pojawiają się mężczyźni (zadeklarowani feminiści), ale zasada, że kongres jest dla kobiet, pozosta- ła aktualna do dziś. To, o czym się rozmawia na kongresach, zależy od samych kobiet. Co roku mówimy – zgłaszajcie tematy. Ciągle pojawiają się nowe osoby, które wprowadza- ją nowe wątki. Np. prezeska Boscha, Krysty-
36 LiryDram październik–grudzień 2018