Page 10 - 13_LiryDram_2016_OK
P. 10
o anachroniczność, przestarzałość. Za to jest formą trudniejszą dla samego auto- ra, bo musi jej sprostać. Wymaga większej dyscypliny. Ale pojmuję to w kategoriach wyzwań. Wyzwań również dla czytelników. Zgoda, więcej czasu muszą poświęcić na wnikanie w treści, obcowanie z poematem. Ale czy nie o to chodzi zjadaczowi poezji? Ja też bywam czytelnikiem i wiem, że mo- ją wyobraźnię najbardziej rozpala podglą- danie cudzej myśli, delektowanie się nią i podążanie jej śladem. A gdy zbacza się na chwilę z tej ścieżki, to znaczy, że słowo sta- ło się inspiracją. Wyzwoliło naszą chęć kre- acji.
No właśnie, nie tylko piszesz, ale i sięgasz po twórczość innych. Popularyzujesz ją w ramach prowadzonej działalności kry- tycznej, którą również uprawiasz.
– Staram się te działania równoważyć. Ale moja obecność na wspomnianych polach i niwkach jest i tak znikoma. Przecież mam jeszcze do obrobienia inny zagon – kompo- nuję gra ki komputerowe i maluję, choć to ostatnie zdarza się już coraz rzadziej.
Jacy twórcy są dla ciebie istotni? Czy oso- by z twojego najbliższego środowiska, z którymi wiążą cię więzi przyjaźni, czy też już uznani?
– Oczywiście, lista byłaby długa. Sympatie różnie rozkładały się w różnych okresach. Ale bez namysłu mogę wymienić T.S. Elio- ta. To on sprowokował mnie do poematu. Potem przestudiowałam Zbigniewa Bień- kowskiego. Obaj oni szarpnęli we mnie liryczną strunę, czułam się z nimi spowi- nowacona. Ale nie stroniłam od pomni- kowych poetek. Do Anny Świrszczyńskiej
wracać mogę zawsze. Tych, których lu- bię i cenię, zwykle spraszam do poema- tów, na pogaduchy i wadzenie się. Ale mo- je przyjaźnie nie rozgrywają się wyłącznie w przestrzeni książek. Są przecież jeszcze Aldona Borowicz, Stefan Jurkowski, Uta Przyboś. O niektórych już napisałam, o in- nych zapewne jeszcze napiszę. Pomyśla- łam teraz o Annie Janko, której nie znam osobiście, za to jej wielokrotnie ostat- nio nagradzaną Małą zagładę przeczyta- łam. Wstrząsający obraz wojny i rozprawa z traumą drugiego pokolenia. I przy tym wszystkim piękny język.
Czy dostrzegasz różnice między „poezją kobiecą” a tą pisaną przez mężczyzn?
– A może spytajmy, czy jest różnica mię- dzy „poezją męską” a tą pisaną przez ko- biety. Zapewne tych różnic trochę się znaj- dzie. Wynika to choćby z zaszłości i wzor- ców kulturowych, czyli z prymatu płci mę- skiej w dyskursie sztuki. Język sztuki daw- niej był językiem męskim. Dlaczego? Z pro- stej przyczyny, kobieta przez długie wieki była wykluczona z działalności i eduka- cji artystycznej. Mogły być obiektem sztu- ki, ale nie podmiotem mówiącym (wyrazi- łam to też w Corpus delicti). Potem zaczę- ły mówić, opisując świat ze swojej pozycji. Wyrywały z tej męskiej domeny strzęp po strzępie. I zasiedlały swoją tematyką. Tak, to problematyka kobiet i aktywność w sztu- ce decydują o twórczości feministycznej, nie zaś stylistyczny poziom czy ujednolice- nie widzenia. To była i jest nowa perspekty- wa w sztuce. Nowa, ale wciąż niezde nio- wana. Jeśli spytasz, czy moja w niej obec- ność jest feministyczna, odpowiem, że sko- ro piszę o wspólnych losach kobiet i utoż-
8 LiryDram październik-grudzień 2016