Page 17 - 13_LiryDram_2016_OK
P. 17
(...)
Los się we mnie odezwał,
nietymczasowy, zachłanny, mój jak nic bardziej.
Wraz z księżycem stałam w samym środku
XII domu horoskopu. Rozmyślałam tej nocy
o przeznaczeniu i o Elinor. Tylko jej jednej zazdroszczę. Tak, Elinor, nosiłaś niesyte piersi,
które pod jego dłonią tylko
stawały się brzoskwinią.
Nad ranem w google wrzuciłam Elinor Wylie1. Nie przeszkadza wam nawet różnica wieku. Rok 1928 i twoje 43 lata. Elinor, on polubił już smugę po tobie, umie ją zaśpiewać. Jesień
i odejścia to dla wierszy
dobra rozpacz.
Odtąd każdej cząstki ciepła, każdej wypukłości
i klęski szukać będzie na skórze
innych kobiet. Nie przestanie nawet wtedy,
gdy opuszki podupadną na duchu i będą milkły
od wiatru zza chłodnego wzgórza, pod nim zasadziliście kamień, jak coś w nietrwałości trwałego.
Wiatr zza chłodnego wzgórza to jest nieśmiertelny oddech, wybiega nam naprzeciw i mroczy życie.
Zawsze ktoś pierwszy, zawsze ktoś kogoś opuszcza.
(...)
Elinor, tylko tobie mogę powiedzieć, co mi uczynił. Choć może to nie mnie, a wyłącznie tobie.
Pogubiłam już wątki, pomieszałam ślady i
nie wiem, gdzie ty się kończysz, a gdzie ja zaczynam. Czasem czuję się tobą, może tobą kiedyś byłam. Potem napisałam krótkie: bywaj, choć czułość
wciąż sadowiła się na koniuszku języka.
Pogoń za głębią uchyliła puste morze, jego wody osiągalne są tylko w jeden sposób. Już nie byłam sobą, zgubiłam gazelę wyprężoną w somie. Ze skóry spadł dotyk, połknął go północny wiatr.
październik-grudzień 2016 LiryDram 15