Page 106 - LiryDram_14-2017OK
P. 106

moment, kiedy podejmujesz decyzję. Mo- głabym podać czas, kiedy przekroczy- łam próg szkoły muzycznej, ale to nie bę- dzie Ten początek. Może zacznę w ten spo- sób: fascynacja muzyką jako przestrzenią, w której się nie gubiłam i spontanicznie, wręcz bezwiednie mogłam się wyrażać, to okres wczesnego dzieciństwa, kiedy to przy akompaniamencie gitary mojego taty mo- głam sobie bezkarnie podśpiewywać i pod- grywać na  ecie prostym; wtedy tylko na ta- kim grałam. A potem przyszedł okres świa- domości muzycznej, kiedy już wiedziałam, czego chcę i w którym kierunku w muzyce chcę podążać. Byłam wtedy nastolatką. Dziś jestem dojrzałą kobietą i sobie powolutku, bez większego rozgłosu dalej podążam swo- ją muzyczną drogą.
Koncertowałaś w Belgii, Holandii, Niem- czech czy Wielkiej Brytanii. Jak tra łaś na tamte koncertowe rynki muzyczne?
– Podczas studiów, zwłaszcza w początko- wym okresie, dużo koncertowałam. Cza- sem były to koncerty za spaghetti, ale wte- dy byłam głodna sceny i doświadczenia na niej. Opuszczając Polskę, a była to połowa lat dziewięćdziesiątych, zostawiłam za so- bą typowo polskie stereotypy i pewną dość określoną mentalność. W Belgii przyjęto mnie w sposób bardzo otwarty, żeby nie powiedzieć – jako pewnego rodzaju cieka- wostkę. Bardzo szybko zaczęłam współpra- cę nie tylko z kolegami z uczelni, ale tak- że z grającymi regularnie muzykami. Już podczas pierwszego roku studiów koncer- towałam w Belgii, Holandii, Anglii. Brałam udział jako muzyk towarzyszący w różnego rodzaju konkursach. Nawet wygrywaliśmy. Potem wyjechałam na krótką wymianę stu-
dencką do Niemiec, stąd koncerty w tym kraju. W końcu współpraca z Marią Schne- ider i udział w Middlheim Festival w An- twerpii.
Joasia Morea to nie tylko muzyk, ale i ro- dzic. Masz bliźniaki Nel i Tymona. To dla nich nagrałaś płytę...
– Zawsze miałam potrzebę posiadania ro- dziny. Wybór zawodu nie mógł mi w tym przeszkodzić. Chcę podkreślić, że to nie jest łatwe pogodzić życie rodzinne z ży- ciem zawodowego muzyka, zwłaszcza kie- dy jest się kobietą, ale jakoś daję z tym ra- dę. Moje bliźniaki pojawiły się trzy lata po ukończeniu studiów. Zaraz po dyplomie wyjechałam w dwuletnią podróż dooko- ła świata. Wróciłam, żeby wejść w kolejny etap, a mianowicie macierzyństwo. Jestem prawdziwą szczęściarą, bowiem los obda- rował mnie bliźniaczą ciążą i na świecie po- jawili się Nel i Tymonek.
Łatwo tworzy się i śpiewa dla dzieci, nie tylko swoich?
– Małe dzieci mają swój świat, w którym wiele elementów wymaga wyjaśnień ro- dzica. Moje bliźniaki miały podwójną ilość pytań, które nigdy nie miały końca. Które- goś dnia odkryłam, że śpiewane odpowie- dzi czy raczej podśpiewywane bezpośred- nio do maluchów potra ą zdziałać cuda. Zaczęłam więc siadać do pianina i odpo- wiadać dzieciom w formie piosenek. I tak jak wiele rzeczy w moim życiu, płyta stała się nieplanowaną wypadkową tegoż proce- su. Pewnie dlatego piosenki tak łatwo tra-  ają także do innych dzieci, nie tylko mo- ich. Piosenki powstają łatwo i przyjemnie. Z ogromną ochotą przenoszę się w świat
104 LiryDram styczeń-marzec 2017
fot. Sławomir Nakoneczny


































































































   104   105   106   107   108