Page 32 - 02_LiryDram
P. 32
pośród tłumów, nieustannie poszukujący miłości, choć jej silnej namiastki dane mu będzie zaznać na francuskiej ziemi. Całe jego życie było usilnym zmaganiem się z samotnością, z poczuciem wyobcowania w ojczyźnie – najpierw jego matki, potem ojczyźnie jego ojca.
Mazurki, nokturny, walce doskonale uzupeł- niały nastrój salonowych spotkań lub kame- ralnych zebrań towarzyskich. Moje prywat- ne próby rekonstrukcji okresu paryskiego w życiu towarzyskim i salonowym zakoń- czyłam definitywnie podczas pierwszej po- dróży do Nohant. Tam postrzegałam go już jako egocentrycznego neurotyka, próżnego, dumnego, niestałego w uczuciach. Chopin z Nohant wyparł delikatność i niebolesną wrażliwość Frycka z Żelazowej Woli i Fryde- ryka z Warszawy. Całkowitemu „sfrancuzie- niu” uległ „zaczarowany chłopiec” z wiersza Jerzego Zajączkowskiego.
Każdy z utworów Chopina nosił ślad obec- ności osoby, do której w danym momen- cie miał emocjonalny stosunek. Polonez b-moll na temat z opery Rossiniego Sroka złodziej (1826) zadedykował Wilhelmowi Kolbergowi, Rondo à la mazur F-dur op. 5 (1827) – hr. Alexandrine de Moriolles, Trio g-moll na fortepian, skrzypce i wiolonczelę op. 8 (1828) – ks. Antoniemu Radziwiłłowi, Fantazję A-dur na tematy polskie na forte- pian i orkiestrę op. 13 (1828) – Johannowi Peterowi Pixis,Walc As-dur op. 9(1829) – Madame Marie Pleyel, Walc As-dur op. 69/1 (1835) – Marii Wodzińskiej, Mazurek H-dur, As-dur, Des-dur op.41/2,3,4 (1839) – Ste- fanowi Witwickiemu, Preludium cis-moll op. 45(1841) księżnej Elizawiecie Czernyszew, Impromptu Ges-dur op. 51( 1842) hr. Jean-
ne Esterházy ur. Batthyany, zaginiony Walc G-dur (1848) – niejakiej pani Erskine.
Pobyt na Majorce dostatecznie zrujnował mu zdrowie. Owe „dni przedostatnie niedocieczo- nego wątku” – o paradoksie! – pełniej przema- wiają do współczesnego odbiorcy za sprawą antologii „Chopin w poezji polskiej”, podczas gdy ów rzadko sięga własnowolnie po wieloto- mowe zbiory dzieł wybranych lub wszystkich Norwida. 17 października 1849 roku Chopin zmarł na gruźlicę płuc w swoim ostatnim pa- ryskim mieszkaniu przy placu Vendôme. Został pochowany na cmentarzu Père-Lachaise w Pa- ryżu. Wiadomość o jego śmierci rozeszła się błyskawicznie, w prasie pojawiły się nekrologi pióra Berlioza i Gautier. Najpiękniej brzmiał jednak nekrolog napisany przez Norwida:
Umiał on najtrudniejsze sztuki zadanie roz- wiązywać z tajemniczą biegłością – umiał bowiem zbierać kwiaty polne, rosy z nich ani puchu nie otrząsając najlżejszego. I umiał je w gwiazdy, w meteory, że nie powiem w ko- mety, całej świecącej Europie, ideału sztukę przepromieniać.
Norwid poznał osobiście Chopina dopiero pod koniec życia genialnego kompozytora i w li- ście do Antoniego Celińskiego tak oto pisał: Bardzo cenię Chopina, ale polonez Ogińskie- go więcej prawdy ma dla mnie, i mógłbym się wyrazić, że okrągłość jego w „dłoniach czuję”, jak to Adam powiada. Rozumowi nie ufam samowładnie, ale kochając ludzi, nie uważam za zbrodnię ich rozumieć.
Ból po śmierci kompozytora wyraził też w li- ście do Cezarego Platera z 25 października 1849 roku:
Chopin umarł – przy samej śmierci jego nie bylem, bo za wiele atłasów i koronek ota-
30 LiryDram luty 2014