Page 85 - 02_LiryDram
P. 85
Z tomiku „Zagrabki”
Hi, hi
Pod drzewem leży pijany starzec. Mijam go podglądając z pekaesu. To golas, chociaż jest kimś ważnym. Nauczyciel.
Wkoło niego śmieją się małe uczennice, przykładają paluszki do penisa i mierzą. A miejscowe ciotki są bardzo zgorszone.
Hi, hi podskakują na siedzeniach. Uma- wiają się
na sumę, ciekawe co na to proboszcz. Hi, hi w niedzielę jest czytanie o córkach Lota
W mitenkach
dla Ewy Brzozy – Birk Nie lubię tego miasteczka!
Tu ludzie udają, że są.
Na stacji pociągi stoją dłużej,
czekają na podróżnych i miejscowych, by zdążyli.
Tu ludzie udają, że są!
Dziewczyny znikają w pobliskich domkach, czekają na podróżnych i miejscowych, by zdążyli
z nimi – jak Róża Pe. z lokalnej legendy.
Dziewczyny znikają w pobliskich domkach, niewidocznych jak one. Zostawiają ślady w pamięci,
z nimi Róża Pe. z lokalnej legendy,
jestem dla przyjezdnych,
niewidocznych jak one. Zostawiają ślady w pamięci!
Nie lubię tego miasteczka!
Jestem dla przyjezdnych,
gdzie na stacji pociągi stoją dłużej
cygański romans
Bożena Kaczorowska o tomiku „Zagrabki”
domo kiedy zahaczy cię chwila uniesienia”. Wszystko bowiem zostawia „znak i smaki”. Niech nas nie zwiedzie spokój tej łąki, – „ nic tu nie gra” – ostrzega autor, „ktoś połknął melodię świerszczom”, a „spod lilii wysuwają łby zaskrońce”, „ćmy próżno usiłują spłonąć”. Może odpowiedź znajdziemy w „Odwilży”, a może „zaskrzypi wspomnieniem zardzewia- ła huśtawka na gruzach szkoły” lub zaskoczy nas w „Lanszafcie za szkłem” – w świętym obrazie starki Władysławy „przykrytym prze- ścieradłem” i w pośpiechu „wyniesionym na strych”. Bo życie jest, jak ten obraz – dla jed- nych będzie wartością bezwzględną, dla in- nych może okazać się kłopotliwym rupieciem. Poeta to wnikliwy obserwator, podglądacz, czy jawny uczestnik zdarzeń?
Milewski wie, że „dzieci są bezwzględne i pragną zabawy”, uczą się szybko od do- rosłych.
Piją wódkę ze szklanek. Jest zabawnie, jeden między udami ma świeżą ranę wyrwaną po esperalu. Nadużycie
rodzi teatr radości... Za nimi pochód małych podglądaczy zza płotu. Mleko kapie pod nosem. Umazani fioletem
Ale jest w tym zbiorze także nieodparta po- trzeba ciszy, niezbędna na „powrót do sadu jak smutek”, by nieść „po śniegu z płat- ków jabłoni zimne wspomnienie na rękach [...] żegnać czekania przy bramie – mamę, przekwitły sad, kolejny kamień węgielny wzmocni straż cieni”.
W tomiku pojawiają się swoiste plecionki, poczynając od wspominek personalnych (babcia, mama, ojciec, brat), po różne figu- ry retoryczne, zmierzające w konsekwen- cji do kształtowania samo-kreacji. Autor
luty 2014 LiryDram 83