Page 58 - Jezyk_kluczem_do_kraju_t2_ebook_no security
P. 58

Polski dla oBcokrajowcÓw
                   z uczestników jasno powiedział, że ma tak niewiele przyjemności w codziennym ży-
                   ciu, że nie ma szans, by zrzekł się wypicia piwa od czasu do czasu. [...]
                   Statystyczny Polak trzyma w domu 3963 zł. Pieniądze są zamrożone w przed-
                   miotach.

                   Statystyka oznacza, że ktoś ma rzeczy za 20 tys., a ktoś inny za 600 zł. Ale Polacy
                   lubią chomikować. I wymieniać na nowe. Rzeczy, które się psują, nie naprawia-
                   my. Poupadały małe, lokalne zakłady, w których moglibyśmy to zrobić, a poza
                   tym jakość tych rzeczy jest często tak niska, że nie opłaca się ich naprawić. Kiedy
                   popękały mi sandały, szewc powiedział: „Zapłaci pani więcej niż za nowe buty”.

                   Napisała pani, że inna niż w latach 70. jest nawet definicja śmiecia.
                   Wtedy rzeczy były trwalsze, starczały na lata. A teraz? To, co choć trochę się po-
                   psuje, idzie na złom.

                   Z czego to wynika?
                   To jeden z ubocznych efektów tego, że funkcjonujemy w kulturze, w której mo-
                   del kupna-sprzedaży jest rozbuchany do rozmiarów absurdalnych. Teraz nie jest
                   tak, że rynek reaguje na ludzkie potrzeby. Rynek je kreuje. I to coraz szybciej. Ko-
                   lekcje wprowadza się w każdej dziedzinie handlu. Nawet naczynia kuchenne czy
                   farby do ścian podciągają się pod kolekcję. Produkuje się sprzęty z planowym
                   terminem żywotności. Przedmioty mają nie trwać dłużej niż okres gwarancji.

                   Nie naprawiamy i rzadko kiedy coś pożyczamy. Teraz każdy ma wszystko swoje.
                   Moi bohaterowie, kiedy im czegoś zabrakło, pukali do sąsiadów, żeby pożyczyć.
                   Ale wcześniej tego raczej nie robili. A tak żyły nasze matki, pokolenie, od które-
                   go możemy się uczyć tego oszczędnego życia. A jak jest teraz? Jeśli zbraknie ko-
                   muś cukru, biegnie do sklepu i kupuje. Nie zapuka do sąsiada.

                   Jakby ten brak był wstydem.
                   Prof. Mirosława Marody powiedziała kiedyś w „Gazecie Wyborczej”, że niemoż-
                   ność kupowania grozi wykluczeniem społecznym i stygmatyzuje. Jeśli nie mo-
                   żemy czegoś kupić, czujemy się gorsi, jesteśmy oceniani. [...]
                   Rodzic to jedna z najłatwiejszych ofiar konsumpcjonizmu, a przedszkole nie jest
                   miejscem niewinnym. Już tam wyrabia się zachowania konsumenckie. Dzieci do-
                   stają  ulotki,  a  nawet  próbki  farmaceutyków. Większość  dzieci  odkrywa  w  sobie
                   na pewnym etapie potrzebę kolekcjonowania. Tylko w warunkach konsumpcyj-
                   nej niewinności zbierają kasztany, żołędzie, muszle, skasowane bilety. To uwalnia
                   wyobraźnię, uczy organizacji, zaspokaja potrzebę posiadania. Potrzeba kolekcjo-
                   nowania pojawia się już u trzylatków, w pełnej krasie rozwija się między szóstym
                   a ósmym rokiem życia. I w ten przedział wiekowy celuje przemysł zabawkowy. Każ-
                   dy kolejny film animowany, każda serialowa kreskówka, nawet bohaterowie ksią-
                   żek materializują się pod postacią gadżetów, które wciskają się do naszych domów.



               58
   53   54   55   56   57   58   59   60   61   62   63