Page 74 - 37_Lirydram_2022
P. 74

  Jak woń zabłąkana
Pojawia się olśniewając uplecionym słowem
pętla najniewinniejszych skojarzeń i zaciska gardło. Trudno więcej zobaczyć aniżeli splot
zwisający z nieba błękitną kokardą.
Krew z początku jest biała, pienisty strumień perli na zboczu, jakby z oczu płynął
coraz bardziej zbliżając ku zachodowi
– światłu kradnie ogień gasnącego słońca.
Nie mogę pozwolić aby mnie zatracił, więc będę ciebie doświadczał zwolna, kroplami opisując puchar. Oddzielę gorycz, dotrę do samego źródła, co mnie tak uwodzi.
Misternie tkana jest w kolejnych utworach liryczna sieć wszelkich powiazań, odczuć, za- pętleń i zapamiętań układających się w wielką refleksję o odchodzeniu. W utworach dzieje się niezbywalna zaduma nad bodaj największym z ludzkich doświadczeń. W kontemplacyjny stan samoistnie wpisuje się całość i całkowitość do- znań. Wszystkie dni powiązane są z pierwszym i ostatnim. Trochimczukowe snucie własnej
Pastwiska niekontemplowane
Utraci, kto przyjdzie głodny a zechce
przekręcić w przeszłości. Film z Al Pacino to nic
wobec szarego chłopca na czarno-białej taśmie z burzą, która zerwała gałąź i straszy jej cieniem.
Lepiej iść po zielonej równinie, lepiej zboczem coraz wyżej podążać po łakome kąski szczytu. Kto tylko czyni, nie doceni zieloności, jedynie przeżuje sycące listki.
Ilu z was przeszło niezatrzymanych, ilu wydarło trawy
z mojego boku, strzępy jeszcze drżą pod magicznym wiatrem. Są podobne niestrawionym myślom, są wreszcie sentymentalnym chwytem dla dobra sprawy.
Oba wiersze przytoczone w całości przynale- żą do otwierającego tom poematu Zaczęło się od wygnania, który liczy 34 utwory. Każdy
z nich może żyć własnym życiem, lecz w za- proponowanym układzie i konfiguracji stano- wi poemat, zwłaszcza że wyraźna jest w nim
72 LiryDram październik–grudzień 2022
tożsamości przebiega w zadziwiająco wyciszo- nym tonie. Może dlatego, że indywidualna hi- storia sprowadzona zostaje do bytu w jedności ze WSZYSTKIM; Rozkosz wiecznego zespole- nia / z istotą, marzenie poranne... Idę od sie- bie do siebie – konstatuje bohater i zatraca się w metafizycznej przestrzeni zespolenia materii z nieoczywistością. A próba uchwycenia nie- uchwytnego jest tu wielce owocna.
najpierw klucz














































































   72   73   74   75   76