Page 141 - Besson&Demona
P. 141

zachowywał dystans i mimo że byliśmy po imieniu, nigdy w pracy ani przy ludziach tego nie wykorzystywał. Prowadziliśmy wspólne gospodarstwo. Śniadania i kolacje były we własnym zakresie, a obiady gotowała nam dochodząca gosposia. Pamiętam, że obaj bardzo lubiliśmy piętkę świeżego chleba. Ustaliliśmy taką kolejność: piętka przysługuje raz jednemu, raz drugiemu – co drugi dzień. I tu pojawił się problem. Maciek był bardzo łakomy i prawie zawsze zjadał tę piętkę, tłumacząc się, że my- ślał, iż to jego kolej.
Para ą Mosznej jest Łącznik, ale nieco bliżej mieliśmy do Kujaw, ponadto drogę po- wrotną mogliśmy szybciej pokonać dogodnym pociągiem. Kujawy i Zielina to jedna wieś przedzielona małą rzeczką, a właściwie rowem. I tak kościół był w Kujawach, a poczta i stacja kolejowa w Zielinie, choć odległość od kościoła do poczty wynosiła około 400 metrów. Co niedziela szliśmy razem do kościoła – „w nogę” pod melodię jakiegoś marsza gwizdanego przez Maćka, który po matce odziedziczył słuch mu- zyczny.
CZAS ROZSTANIA...
Polecenie nadeszło późną jesienią: pan Skolimowski ma się przenieść z Mosz- nej do Krosnowic. To miała być kara za awanturę pana Jaworskiego z ogrodnikiem. Do dziś nie rozumiem logicznego związku tego zajścia z osobą pana Skolimowskiego, ale to były takie czasy – kogoś należało „powiesić”. Dla niego to było zesłanie i na pewno przyczyniło się do jego przedwczesnej śmierci. Ta wiadomość bardzo nas wszystkich przybiła, bardzo go lubiliśmy i ceniliśmy.
***
...O MOSZNEJ


































































































   139   140   141   142   143