Page 139 - Besson&Demona
P. 139

będzie miał pretensje o „pań- skie maniery”. Jakoś ich jed- nak przekonałem i ostatecz- nie de lada nasza wyglądała następująco: całość prowadził Maciej na Ottilii, za nim czte- ry trójki na klaczach dobra- nych maściami, dalej czwór- ka ciemnogniadych klaczy w węgierskiej bryczce powo- żonej przez podkoniuszego Kitę i w niej ja. Nasz pochód zamykała czwórka  ordów w konnej sikawce. Bardzo się to wszystkim podobało i mia- łem wielkie trudności w na- stępnym roku, aby z pochodu się wykręcić. Powtórzyć się nie dało, nie miałem bowiem jałowych klaczy. Po tej de la- dzie pojechaliśmy do parku. Przesiadłem się z bryczki na jedną z klaczy i poprowadzi- łem namiastkę biegu myśliw- skiego. Wszystko szczęśliwie się odbyło i uczestnicy tego biegu i całej de lady byli za- chwyceni.
Z żalem musiałem zaprzestać tych jazd, zaczęło się bowiem pastwisko i klacze spędzały na nim czas od wczesnego ra- na do późnego wieczora.
PRZYJAŹŃ I PIĘTKA CHLEBA
Praca w stadninie ukła- dała się doskonale. Pan Sko- limowski okazał się bardzo
– 137 –
...O MOSZNEJ
Moszna, wchodzimy z Bessonem do stajni.
W Mosznej boksy lśniły czystością, konie żyły tu w luksusowych warunkach.


































































































   137   138   139   140   141