Page 156 - Besson&Demona
P. 156

BESSON I DEMONA
na odpas południowy, a od około 10 maja zostawały na padokach do wieczora. Teraz zmniejszała się ich dzienna dawka pożywienia. Zaczynaliśmy od zlikwidowania mie- szanki, a potem zmniejszaliśmy ilość owsa. W okresie całodziennego wypasu dosta- wały po dwa kilogramy owsa. Taki sposób żywienia stosowany był do końca czerwca.
GALOP? TAK, ALE KONTROLOWANY
Od lipca roczniaki zaczynały galopować. We wtorki i piątki albo ogierki, albo klaczki były wypuszczane na zimowy padok, aby tam mogły się wybrykać. Po 15 minu- tach szły na bieżnię. Zaczynały galop od 150 metrów w jedną stronę, potem 10 minut stęp i 150 m w drugą. Po galopie wypuszczaliśmy je na pastwisko. Za każdym razem dy- stans był stopniowo zwiększany o kilkanaście metrów. Chodziło o to, żeby we wrześniu dojść do jednego pełnego koła w prawo i jednego w lewo. Aby konie nie przyzwyczajały się do galopu w jedną stronę, zmienialiśmy kierunek każdego koła. Galop kontrolowali rozstawieni masztalerze: jeśli był za ostry, konie były przytrzymywane, jeśli same zwal- niały, były podpędzane. Podczas galopu zawsze byłem obecny. Prowadzony przez nie- odpowiedzialnych ludzi może być bardzo niebezpieczny.
Począwszy od lipca roczniaki dostawały zwiększone dawki owsa – w sierpniu mini- mum 6 kilogramów dziennie. Na ogół wyjadały doskonale i w czasie treningu wyraź- nie przybywało im na wadze.
Tak wyglądał wychów roczniaków, kiedy byłem kierownikiem stadniny w Mosznej. Wiem, że byli i są przeciwnicy galopów, którzy przytaczają przykład Anglii, gdzie nie stosuje się tej metody. Jednak tamtejszy klimat pozwala na całoroczny pobyt koni na zielonych pastwiskach, a wielkość padoków jest nieporównywalna. Przez prawie trzy- dzieści lat stosowałem ten rodzaj wychowu i z powodu galopów nie miałem żadnych kontuzji. Zawsze jednak skrupulatnie przestrzegałem zasady, że ruch i odpowiednie żywienie muszą iść w parze.
Muszę podkreślić, że w Wawrzyńcowicach wielką pomocą był dla mnie najpierw podko- niuszy, potem koniuszy Franciszek Chrobak. Zaczynał jako masztalerz w Mosznej, pod- czas wieczornych jazd zawsze jeździł jako czołowy. Następnie był przy ogierach czoło- wych i jako najzdolniejszy awansował i został przeniesiony do Wawrzyńcowic.
AQUINO JAK MODEL ZE SZTYCHU, A JUREK CHORY
Zbliżał się koniec sezonu wyścigowego 1953. W tym roku dobrze biegał trzylet- ni Dotti (Salut – Ottilia), a z dwulatków Unisona (Salut – Unia). Ubiegłej jesieni do stada matek zostały wcielone klacze: Dziwożona II (San II – Duma II), Ironia (San II – Ikarja II) i Milepora (Pilade – Milda), ubyły zaś cztery: Garonka, Lobelia, Lotna I i Poznanianka. Z to-
– 154 –


































































































   154   155   156   157   158