Page 159 - Besson&Demona
P. 159

od Mildy. Obie w dodatku, jak wówczas całe potomstwo po Aquino, wpisane na „zielone kartki”. Milonga po karierze wyścigowej bardzo średniej i po trzech latach pobytu w ma- cierzystej stadninie została przekazana do hodowli półkrwi do Lisek.
Tak się złożyło, że po przyjeździe Aquino do Kozienic Jurek Jaworski poważnie się roz- chorował. Centralny Zarząd szukał na czas jego choroby kogoś na zastępstwo. Zapro- ponowałem Maćka Świdzińskiego, byłem bowiem pewien, że doskonale sobie poradzi ze sprawami hodowlanymi. Ponadto Maciek przez około pół roku pracował z Jurkiem w Mosznej, więc dobrze się znali. Nie przypuszczałem, że choroba Jurka się przeciągnie i stracę Maćka na całą wiosnę.
MORDERCZY OBJAZD
Często przyjeżdżałem do Warszawy. Przy okazji jednej z wizyt uzgodniliśmy z mo- im przyjacielem dr. Aleksandrem Falewiczem, że zrobimy stajnię wyścigową składającą się z koni moszeńskich. Stajnią tą miał się zajmować trener Henryk Szymański, a Falewicz miał prowadzić badania nad treningiem. Ta stajnia to były właśnie Wawrzyńcowice. Wy- braliśmy dziesięć roczniaków po Sonnenordenie. Większość zapowiadała się doskonale: były wyrośnięte, dobrze rozwinięte i rokowały duże nadzieje. Najlepsze wrażenie robiły piękne roczniaki Otokar (od Ottilii) i Biegun (od Bystrej II), a z klaczek Zingareska (od Ze- garynki) i Azania (od Azalii). Niestety, nie spełniły pokładanych w nich nadziei, ale stajnia działała jeszcze przez bardzo wiele lat, jednak już na innych zasadach.
Jesienią odbył się pierwszy o cjalny objazd stadnin i wziął w nim udział przedstawiciel Centralnego Zarządu Bolesław Orłoś. Kolejności już dokładnie nie pamiętam, ale zda- je się, że z Kozienic pojechaliśmy do Widzowa, a stamtąd, po przeglądzie i obiadokolacji z tradycyjnymi pasztecikami z kapustą lub mięsem, do Mosznej. Trasę około 150 kilome- trów jechaliśmy całą noc: z Widzowa końmi i dwoma bryczkami do Radomska. Na bardziej luksusowej bryczce jechali Orłoś i Asaturow, a na wózku „drążkowym” (bez resorów), na tylnym siedzeniu, Jurek Jaworski i Andrzej Osadziński, na przednim siedzeniu tyłem do jazdy ja z Hubertem Wolańskim. W Radomsku wsiedliśmy do pociągu i po kilku godzi- nach, po przesiadce w Opolu (przez Gogolin), o siódmej rano dotarliśmy do Mosznej.
NIGDY WIĘCEJ NIE UDAŁO MI SIĘ TEGO POWTÓRZYĆ
Byliśmy oczywiście wykończeni, ale nie było czasu na odpoczynek. Szybko do- prowadziłem się do porządku, włożyłem mundur i zszedłem do stadniny. Maciek i ko- niuszy poinformowali mnie, że stadnina jest przygotowana do przeglądu i zgodnie z pla- nem roczniaki w Wawrzyńcowicach też. Po śniadaniu odbył się przegląd: najpierw ogiery czołowe, potem klacze dobierane rodzinami. Najliczniejsza była wówczas rodzina Gaff.
– 157 –
...O HODOWLI


































































































   157   158   159   160   161