Page 22 - Besson&Demona
P. 22

BESSON I DEMONA
Tych dwoje ludzie, którzy naprawdę kochali konie – ojciec i matka – od najmłodszych lat kształtowało moją osobowość i bez wątpienia ukierunkowało moje zamiłowania i zainteresowania. Pamiętam ich, jak razem chodzą w pole, do obory, do stajni... Jak razem wyjeżdżają na konkursy, wyścigi, imprezy związane z końmi, polowania (matka brała udział w mniejszej rangi polowaniach, na dużych towarzyszyła ojcu).
Oboje wciągali mnie w sprawy związane z rolnictwem, hodowlą i jeździectwem. Przy- chodziło im to tym łatwiej, że bardzo się do tego garnąłem.
Po śmierci ojca matki, dziadka Dreckiego, ojciec przejął gospodarowanie w Słupi, utrzymując dzierżawę Krzyżanowic. Pod jego okiem i ręką Słupia działała jak sprawny organizm przemysłowo-rolny – miała gorzelnię, młyn, tartak. Ojciec prowa- dził hodowlę koni, krów, owiec i ryb oraz gospodarkę leśną. Miał wielki talent hodow- lany, znakomite oko i intuicję. Był koniarzem w całym tego słowa znaczeniu. Potra ł właściwie ocenić zarówno zalety, jak i wady konia. Obdarzony znakomitą pamięcią, rozpoznawał konie, które widział zaledwie raz. Talent dostał od natury, a doświadcze- nie i ambicja uczyniły z niego prawdziwego eksperta końskiej specjalności.
Był człowiekiem bardzo otwartym, okazywał nam wiele miłości, starał się stworzyć jak najlepsze warunki życia. Wykorzystywał każdą sytuację, aby nam, dzieciom, sprawić przyjemność. Wychowanie zostawiał żonie (egzekwowanie kar także). Matka zaś ro- biła wrażenie osoby zamkniętej, nie okazywała otwarcie wielkiego uczucia, jakim nas
Pamiątek po rodzicach zostało niestety niewiele, m.in. ta Książeczka Misyjna z 1920 r. Należała do ojca.
– 20 –


































































































   20   21   22   23   24