Page 235 - Besson&Demona
P. 235

że drugi obojczyk poszedł. I znów, oczywiście, gipsowy pancerz na ponad miesiąc usztywnił mój tors. Kiedy zdjęli mi gips, okazało się, że obojczyk się nie zrósł, powstał staw rzekomy i do dziś mam... trzy obojczyki. To był mój najbardziej pechowy rok – dwa razy złamałem obojczyki i żebra. Od tamtego czasu minęło 55 lat, a one wciąż są zaklęśnięte.
Znów przez miesiąc byłem poddany ograniczeniom gipsowym (tyle tylko że już miałem wprawę), więc o pracy z końmi nie mogłem nawet marzyć. Mistrzostwa Polski zbliżały się nieuchronnie. Poczciwy Maciek po pracy trenował swoje dwa konie, a potem moje. Tym razem po zdjęciu gipsu ręka wolno powracała do stanu używalności, niezrośnięty obojczyk bardzo ograniczał jej działanie. Jednak jazdę rozpocząłem od razu, natomiast w skokach wyręczał mnie Maciek jeszcze około dziesięciu dni.
Treningi musiały być dosyć forsowne, czekał nas przecież poważny egzamin. Zwłaszcza Argun był trenowany intensywnie, poprzedni rok był bowiem dla niego stracony, a w mi- strzostwach do  nału właśnie on był przewidziany. Besson miał dopiero pięć lat i już nad- werężone ścięgna.
NARESZCIE KARTA SIĘ ODWRÓCIŁA
Na tydzień przed mistrzostwami pojechaliśmy na zawody do Poznania (odbywały się na Woli, na tamtejszym torze wyścigowym). Wiodło nam się na tych zawodach nie naj- lepiej. W drugim dniu w ciężkim konkursie jedyny bezbłędny przebieg należał do Maćka na Adenie, lecz został on zdyskwali kowany, ponieważ – podobno – wystartował bez sygnału. Z Poznania wróciłem na dwa dni do domu, a Maciek z końmi pojechał do Sopotu.
W Sopocie dwa pół nały jechałem na obydwu koniach, natomiast  nał na Argunie. W drugim pół nale doskonale skakał Adafnis i jedyny bezbłędny przebieg należał wła- śnie do niego. Kiedy rozpoczął się  nał, opadła taka mgła, że skacząc przez przeszkodę, nie widziałem następnej. To bardzo utrudniało płynną jazdę, ale jakoś sobie poradzili- śmy. Ostatecznie mistrzem Polski na rok 1953 został Czesław Matławski na Alchemi- ku, wicemistrzem Kazimierz Szuraj z Łobezu na znanym mi z Wrocławia Błyszczu, a II wicemistrzem ja na Argunie. Czwarte miejsce należało do Maćka na Adafnisie, który zostawił w pobitym polu całą plejadę rutynowanych jeźdźców. Byliśmy bardzo szczęśli- wi. Zajęcie przez nas trzeciego i czwartego miejsca na mało doświadczonych folblutach było dużym sukcesem.
BESSONA TRZEBA PALIĆ
Po mistrzostwach Polski jesienią Besson po raz kolejny miał problemy ze ścię- gnami. Po wnikliwych badaniach i długiej naradzie z prof. Szczudłowskim i dr. Mo- drakowskim zapadła decyzja: „Nie ma co czekać, Bessona trzeba palić”. Ten bardzo
– 233 –
... O SPORCIE


































































































   233   234   235   236   237