Page 25 - Besson&Demona
P. 25

...O RODZINIE
lat, moje siostry trzy lub cztery. Siedzimy nienagannie, doskona- le radząc sobie przy operowaniu sztućcami. Matka nas dyskretnie obserwuje. Nie pamiętam już, ja- kie popełniliśmy „przestępstwo”, ale wystarczyło jej jedno wymow- ne spojrzenie, abyśmy natychmiast przypomnieli sobie o dobrych ma- nierach.
Matka nigdy nie zwracała nam uwagi w towarzystwie postronnych osób. Pochwałę bądź dezaprobatę widzieliśmy w jej oczach. Była dla nas wyrocznią.
Mimo że doznałem wielu poważnych obrażeń w kontaktach z końmi, nigdy nie usłyszałem od matki: „Nie”, choć dobrze wiem, że nieraz bała się o mnie i moje wy- czyny głęboko przeżywała. Pod- czas pierwszych zawodów – miałem wówczas około dwunastu lat – ob- serwowała mój start, stojąc gdzieś z boku, a nie wśród bliskich i zna- jomych. Wiele ją to kosztowało i nie chciała, aby inni widzieli, jak bardzo się denerwuje, niestety, paląc pa- pierosy. To nałóg, z którym nie po- tra ła się rozstać. Ojciec dużo pa- lił w młodości, raptownie przestał w czasie pierwszej wojny światowej. Mało tego, stał się wielkim przeciw- nikiem nikotyny i nie znosił zapachu dymu papierosowego. Domagał się od matki, aby rzuciła palenie. Po- dejmowała próby wiele razy, ale za- wsze do palenia wracała.
Ta książeczka z błogosławieństwem dla mnie na życie wpisanym ręką mojej matki jest pamiątką I Komunii Świętej. Jak widać, i na taki druk musiał w tamtych czasach zezwolić cenzor.
W dniu I Komunii Świętej otrzymałem wiele życzeń od mojej Babuni,
ojca, matki i sióstr.
To moje serdeczne pamiątki po najbliższych, którzy już odeszli.
– 23 –


































































































   23   24   25   26   27