Page 55 - Besson&Demona
P. 55
winienem powrócić do mojej pasji, a mimo to zdecydowali, że jedenastoletniemu łepko- wi kupią konia z prawdziwe- go zdarzenia. Wybór padł na trzyletniego kasztanowatego wałacha pełnej krwi o nazwie Urok III (Fogarasz – Urodna po Huszar II). Jako dwulatek Urok biegał na torze, ale bez sukcesów i został z treningu wycofany. To był koń nieduży (miał około 150 centymetrów), dosyć ligranowy, ale o nie- słychanym temperamencie – często z radości brykał i pie- kielnie walił zadem „z krzyża”. Byłem wówczas za mały i za słaby, żeby nad nim panować, tym bardziej siedząc na tej gapce z ruchomymi strzemio- nami. Efekt był taki, że nieraz po dwa, trzy razy w ciągu dnia leciałem z niego jak z pro- cy. Ojciec był jednak nieugię- ty i mowy nie było o normal- nym siodle. Dostałem konia i jednocześnie twardą szkołę. Ucząc się sztuki jeździeckiej, musiałem ujeździć i naskakać trzyletniego folbluta, a to nie była łatwa droga.
Urok, choć miał wiele uroku, miał też charakter, a po- nieważ nie był miłośnikiem skoków, to często wykorzysty- wał swoją przewagę zyczną nade mną, żeby wyłamać i sko- ku odmówić. Cóż... nie znie- chęcałem się.
Tę karykaturę z angielskiego magazynu „Grand National Steeplechase” opublikowano w numerze11. „Jeźdźca
i Hodowcy” w roku 1935. Ojciec prenumerował „JiH”, który i ja z zapałem czytałem. Nic nie mogło mnie zniechęcić do koni, nawet takie dowcipy, dobrze ilustrujące charakter mojego Uroka.
(Ze zbiorów PZHK)
...O RODZINIE
– 53 –