Page 63 - Besson&Demona
P. 63

...O RODZINIE
KONIEC Z GAPKĄ!
Minęły dwa sezony moich startów bez normalnego siodła. Przy- szedł 1936 rok i nareszcie nastąpiła odmiana. Ojciec zdecydował, że w kieleckim mityngu mam wziąć udział w konkursie ujeżdżenia, który wówczas nazywał się konkursem ujeżdżenia konia wierzchowego. Kon- kurs składał się z dwóch zasadniczych części – jazdy w zastępie na ko- mendę, stęp, kłus, galop, dodawanie, skracanie, zagalopowanie z kłusa, stępa i stój, zatrzymanie, wolty i półwolny, cofnięcie trzy, cztery kroki, zsiadanie i wsiadanie, a dodatkowo trębacz grał sygnały, po czym żołnie- rze z karabinów oddawali kilka niespodziewanych strzałów. Prócz prawi- dłowego wykonania poszczególnych ruchów oceniane były spokój i po- słuszeństwo konia. Druga część konkursu była zarezerwowana na skoki. Przeszkody miały około metra. Obowiązkowy był rząd: ogłowie munsz- tukowe lub wędzidłowe i siodło sportowe. Tak więc dobiegła końca mo- ja udręka na gapce. Po wielu latach jazdy w ruchomych strzemionach, kiedy usiadłem w sportowym siodle, wydawało się, że nie ma takiej siły, która by mnie z niego mogła wysadzić.
Kielce, 1936 r. Nagrodę wręczał
mi płk Bigo.
Razem z Urokiem III wywalczyliśmy IV miejsce w konkursie ujeżdżenia.
Z lewej por. Poziomski na wałachu Baryle
(III miejsce), obok klacz Wojownicza
(II miejsce).
– 61 –


































































































   61   62   63   64   65