Page 95 - 45_LiryDram_2024
P. 95
a ona płonęła podobnie jak polska wiosna ‘40 roku
w cztery strony świata błagalnie wyciągając ręce
Julian Przyboś – mistrz lirycznej zwięzłości – witał każdą przychodzącą wiosnę kolejnym wierszem. Marlena Zynger też łączy poezję z porami roku, efektownie wyróżniając wio- snę, chociaż pozostałe sekwencje kalendarza też są tu ważne.
Zachwyciły mnie wiersze autobiograficzne, związane z Suchedniowem, miejscem dzie- ciństwa autorki. Ze wzruszeniem czytałem ten, poświęcony ojcu: Spójrz tato, posłuchaj... W literaturze, nie tylko polskiej, przeważają utwory dedykowane matce, a ojciec wciąż pozostaje na poboczu zainteresowań. Cho- ciaż obszerny poemat poświęcił mu niegdyś rewolucyjny poeta Stanisław Ryszard Stan- do, a Sławek Kubiński, autor słynnej Ballady o Januszku opisał swego ojca w niewielkim zbiorze lirycznym opublikowanym przez Lu- dową Spółdzielnię Wydawniczą. Wiersz-tren Marleny Zynger – notabene też z wiosenną narracją, wypełniony głosami ptaków i zwie- rząt oraz szeptami przebijających ziemię ro- ślin, to wyjątkowe zjawisko we współczesnej estetyce pisanego słowa...
A tuż obok na sąsiednich kartkach cudowne pejzaże z jaśminem – tu uwodzicielem, ko- chankiem, spersonifikowanym poetą pukają- cym w okno u progu lata... I autorka skwa- pliwie poddaje się...
I znowu wypada przywołać wielkiego Ju- liana Przybosia, podkreślającego znaczenie własnego domu – dziedzictwa – miejsca na- rodzin pisarza – Gwoźnicy pod Strzyżowem na Ziemi Rzeszowskiej. Suchedniów – z boga- tą przeszłością – z pamięcią o partyzanckich
stenach i wszechwładnym jaśminie to szcze- gólny szlachecki azyl autorki, podróżującej dziś po najdalszych regionach planety. Jed- nak Stavros na Krecie, Bulwary nad Wisłą, czy ulica Solipska na krańcu Warszawy są traktowane równorzędnie, pozostają źródła- mi inspiracji oraz przyczynami wypowiedzi. Oto parateatralne sceny zdarzeń – dowody nieobojętności, próby rozliczeń ze zbunto- waną wewnętrznie cywilizacją, zbudowa- ną i troskliwie wychowywaną przez wieki, a do której przyjęcia nie jesteśmy przygo- towani... Autorka przypomina mit o Atenie, wyłaniającej się z głowy Zeusa. My jednak nie jesteśmy nieśmiertelni, a wizja bliskiej operacji przeraża. Kiedy nowy bóg nadcho- dzi stary umiera. Marlena nie błądzi, nie ko- kietuje impresjami. Idzie wprost, dokładnie wiedząc dokąd, przeważnie znając lub in- tuicyjnie wyczuwając trasę. Podstawą jest realne miejsce akcji utworu – fundament narracji... w Warszawie, nad Wisłą... głę- biej obecna niż wielu tu urodzonych war- szawskich twórców:
... i tak nowa Europa da się wkrótce porwać Zeusowi o nowej twarzy
Odnajdywanie tropów antycznych w nowej oczywistości to nie tylko dowód wiedzy histo- rycznej i umiejętności kojarzenia – niekiedy nawet przeciwieństw. To obraz świadomości autorki, wiążącej dzieje minione z przyszło- ścią, jakże niepewną. Idziemy więc betono- wym nadbrzeżem aż do zatłoczonej kładki, łączącej Powiśle ze Starą Pragą... Bez entu- zjazmu! Towarzyszy nam wschodni akcent, pełne śmietniki i ciężkie myśli. W tym ze- stawie – o wiele bogatszym niż moja relacja
październik–grudzień 2024 LiryDram 93