Page 127 - 39_LiryDram_2023
P. 127

Gasną gwiazdy na niebie i morskie latarnie Kłania się szczur ostatni zbłąkanym okrętom Gdzie każdy nawigator ma nadzieję świętą
Że los choć ociemniały – jeszcze go przygarnie
A my zamknięci w sobie, jak portowe bramy Z wiarą pełną miłości w marynarza gramy
Marcin Orliński ** *
Po pijaku szedłem do ciebie, po ciemaku i poniewczasie. Szedłem z przystanków, klubów, kibli, katapultując się z czyichś
ramion, czyichś końców świata. Szedłem do ciebie lub raczej: do twoich mężczyzn, szedłem, by przeglądać się w nich,
patrzeć w te okrutne lustra, na przemian składać je i tłuc. Nazwij to metempsychozą, biurem podróży Itaka, poliamorią. Albo
inaczej: funkcją owej pustki, dzięki której potrafimy bawić się zaimkami, przynosić sobie otuchę, zamieszkiwać wspólne.
** *
Łatwo się pogodzić z tym, co w nas nie godzi. Powiedzmy: z algebrą Boole’a albo liczbą pi. Gorzej z sanną, na którą zabiera nas makler.
Będzie trzęsło i będzie bolał każdy zakręt. Nastąpi wymiana ognia z wodą i powietrzem – zderzenie z kimś bliskim pod tak zwanym
niebem. Będzie godzenie tym lub innym ostrzem. Leczenie z wiary, nadziei, przyrzeczeń. Już tam gdzieś migocze ta nasza kometa,
zapowiedziana bezbłędnie w excelach
i kajetach. Już się srebrzy na horyzoncie ta góra lodowa i złoci się w serduszkach
zaspa Goldman Sachs. Nie ma większych rachunków niż te – na zakrętach. Nie ma potężniejszej liczby niż liczba pojedyncza.
kwiecień-czerwiec 2023
LiryDram 125


















































































   125   126   127   128   129