Page 33 - 46_LiryDram_2025
P. 33
że próbuje dać nam możliwą odpowiedź (przynajmniej jedną ze składowych tej od- powiedzi). Nasuwają się skojarzenia z biblijną opowieścią o Hiobie. A kolejny wiersz, będący swoistą modlitwą, pięknie oddaje naturę Boga: Boże nieuchwytny / z naszych modlitw i pragnień / utkany // czasem w miłości / a czasem w samotności Cię spotykamy.
W przeciwieństwie do córki autorki, której słowa są zacytowane w drugiej części książki, zawierającej krótkie anegdoty, zapiski ze spotkań i zasłyszanych rozmów, nie uważam, żeby Duszka była „roznegliżowaną poetką”. Tak jak wspomniałam, ujmuje mnie jej sub- telność, którą przekłada na wiersze. Zrobię w tym miejscu małą dygresję. Kiedy po raz pierwszy przeczytałam zapiski z dziennika prowadzonego online przez Tomasza Jastru- na, byłam lekko zszokowana jego otwartością, dzieleniem się szczegółami z życia prywat- nego, w tym rodzinnego. W swojej szczerości zapytałam ich autora, czy nie uważa, że są zbyt ekshibicjonistyczne. Bardzo się zdziwił tym pytaniem i odpowiedział, że nie, dodając – „granica intymności u każdego przebiega w innym miejscu”. Pewnie analogicznie jest w przypadku odbioru poezji Duszki przeze mnie i jej córkę.
Ale wracając do Hanami. Ważną częścią te- go zbioru są wiersze o miłości. One również nasuwają skojarzenia z obrzędem oglądania opadających płatków wiśni. Miłość z jednej strony jest pokazana jako cud, dowód istnie- nia Boga, współuczestnictwo w kontemplacji piękna świata, a z drugiej strony uwypuklone zostają jej przemijalność i kruchość.
mijają lata / domy / mężczyźni / mojego życia // nie mija / trwa we mnie / mglisty grudniowy wieczór / błotnista wiejska droga / twój poca- łunek / – dowód na istnienie Boga
Coraz rzadziej poeci podnoszą miłość do po- ziomu sacrum. Duszka, mimo rozczarowań, które są nieodłączną częścią życia, nie traci wiary ani w nią, ani w Boga. W brutalnym świecie wojen, pędzącej technologii, zdoby- wa się na dystans i spokój. I w tej jej stoic- kiej, niezachwianej postawie widzę najwięk- szą wartość jej wierszy, przy których możemy po prostu odetchnąć. Całkiem podobnie jak Japończycy w swoich wiśniowych ogrodach. w czas kwitnienia wiśni / Japończycy / nie pra- cują / świętują // nawet w centrach wielkich miast / siedzą przez kilka dni / pod kwitnącymi drzewami // nie żal im upływającego czasu / siedzą dopóki płatki wiśni / nie opadną // na- syceni pięknem / wracają do pracy // na mo- im osiedlu / bez potrzeby wycięto / stary sad // sąsiedzi mówią / że teraz wreszcie / będzie tu porządek [...]
Na marginesie, zadajcie sobie pytanie, jak ten obraz się ma do stereotypu zabiegane- go Japończyka-pracoholika? Nijak, prawda? Ponieważ, jako się rzekło, poetce wycięto sad na osiedlu, ucieka na wieś, do miejsc, gdzie spędziła dzieciństwo.
idę znów ulicami tego miasteczka / cofam się w czasie // warstwa po warstwie / opadają ze mnie szczęścia i nieszczęścia / mojego życia // jestem znów tą małą dziewczynką / wędrującą z babcią po ciepły chleb / do piekarni w rynku Metafora o „opadaniu szczęść i nieszczęść” nasuwa skojarzenie z opadaniem płatków wi- śni. Podmiot liryczny przyrównuje się do drze- wa, które wraca do swoich korzeni. Z nich czerpie siłę.
już czas / jechać na małyński trakt // zagubić się w wysokich trawach / spotkać się z wia- trem i niebem // odnaleźć siebie (Lato)
Ci, co kochają swoje małe ojczyzny, z których wyjechali lata temu, doskonale rozumieją, jak
styczeń–marzec 2025 LiryDram 31