Page 51 - 29_2020_LiryDram
P. 51

Lękliwy podziw
chichot wiewu rozniecił żar piekła rogi w aureoli
nieświadomy oszołomienia obnaża się bez odcienia popędu i choć wsysa się w nią wzrokiem zgłodniałego kojota to serce
obrośnięte zapomnieniem nieskore do grzeszności
w mistycznym uniesieniu powraca w katakumbowy ład
na dachu nocy biały kot
Bezdenna niebieskość
Za rogiem ostatniej sekundy plantacje ducha
pędy rwące ku niebu
w wieczność
zbłąkany podmuch inspiracji wysiłek podświadomości
i olśnienie –
epifaniczne iluminacje
nad niewyczerpalnym źródłem życia wnikają w krainę
nieziszczalnego spokoju
fuga w szczelinie życie-śmierć łączy szept z ciszą
jednak w bezwietrznej wieczności radość ułudą
chirurgicznym pojmowaniem ducha w czarnym prześcieradle
taka twoja
piękna samotność
październik–grudzień 2020
LiryDram 49


































































































   49   50   51   52   53