Page 79 - 29_2020_LiryDram
P. 79
I to kolejny jest moment, żeby znów na chwilę przywołać drugą zwrotkę wiersza Nic mi, świecie... Leopolda Staffa, która także jak omawiany utwór Renaty Klamerus łago- dzi gorzką świadomość przemijania i odcho- dzenia z tego świata:
Choć danyś mi jest jeno na krótki ciąg godzin,
Cień śmierci mojej duszy nie straszy weselnej.
Przez wieczność już nie było mnie przed dniem narodzin,
A mędrzec dawno uczył mnie, żem jest śmiertelny.
Niech się jednak nikomu nie wydaje, że po- etka szuka motywów i toposów do przedsta- wiania swojej spontanicznej radości, uroków miłości i prostego codziennego życia wśród najbliższych, bo ona ich szukać nie musi. Należy do niewielkiego grona tych poetów, których inspiruje samo życie i to ono wy- znacza i formę i treść zapisywanych doznań w formie wyznań lirycznych, tak więc sko- ro poetka podgląda i analizuje życie w każ- dym możliwym jego przejawie i nie idzie ani na skróty, ani nie zmierza w kierunku modnych cybernetycznych (internetowych, elektronicznych, komputerowych, multime- dialnych) tendencji, to potra ujrzeć pięk- no w zwyczajnych sytuacjach związanych z naturą nie tylko wiosną i latem, ale na- wet w mroźny poranek i w czasie zamieci. Dobrym przykładem takiego nastrojowego snucia zimowych re eksji wokół niewidocz- nej Babiej Góry jest wiersz Perłowa zasłona, w którym tak pięknie została nazwana naj- zwyklejsza mgła:
Biała perłowa zasłona spadła na horyzont. Szarym gra tem
cienie drzew cichutko modlą się do niewidzialnej Babiej Góry.
I tylko drobnym kolorystycznym akcentem wyłamującym się tego białego pejzażu jest szary gołąb, który stał się dla swoich wro- gów nader widoczny – kontrast jest zawsze bardzo nośnym środkiem wyrazu, a w tym wypadku wnosi dodatkowy element zacie- kawienia:
Wszędzie cisza, nieruchomy spokój. Samotny napuszony szary gołąb
tkwi na krzewinie.
Jego troską dzisiaj
jest wszechobecna biel.
Równie zajmujący jest zupełnie inny ob- raz zimy wykreowany w utworze bez tytu- łu *** [W ciszy czterech ścian]. Jednak i tym razem od uczuć pozornie wskazujących na spokój podmiotu lirycznego, w wyniku snu- cia ogólniejszych re eksji niż własne bez- pieczeństwo, przechodzi poetka do sytuacji wyzwalającej napięcie prawie dramatycz- ne, spowodowane troską o zupełnie niezna- ną osobę:
W ciszy czterech ścian,
wtulona w ciepły pled obserwujesz wirujące śnieżynki, boskie zimowe arcydzieła. Przyrównujesz je do koronek, do misternych serwetek,
a kiedy zimny puch
zalegnie na parapecie,
myślisz, że tam gdzieś
w górach, ktoś z trudem oddycha i łapie ostatnie hausty powietrza, oczekując pod śniegiem pomocy.
październik–grudzień 2020 LiryDram 77