Page 107 - LiryDram_16_2017OK
P. 107
Czas gorszy był w Sarajewie kiedy robiłam zakupy, czytałam książki,
Hekatomby w Serebrnicy nie przeszkadzały cieszyć się musem czekoladowym.
Był jak patrzyłam – niewidzialna – w oczy dzieci z Aleppo smakując deser.
Był w Rwandzie gdy chodziłam z córka na spacery do parku. Jakież to banalne.
Jest blisko. Zawsze w myślach ludzi wcale nie głodnych. Za to z poglądami. Jedynymi niemiłosiernie słusznymi.
Cóż: mam koloru Wisły oczy, ale imię jakieś takie... Japońskie? A i jednak niemieckie.
Niby jestem blondynką, ale to nazwisko! Po ojczymie niepolskie.
Niby mówię w ojczystym języku,
ale słowa może nie takie...
i jak w genach podłubać to pochodzę z Afryki!
Stefan Pastuszewski
Chi dipinse il tuo ritratto nel cielo...
Któż wymalował twój obraz na niebie? Tęsknota, pamięć a może ułuda?
Im dłużej badam, to tym bardziej nie wiem. Nie wierząc w cuda, uwierzyłem w cuda.
Niebiańskie rysy w kosmicznej oprawie. Nic nie ma granic i nic nie ma skazy. Zawsze i wszędzie piękno Twoje sławię. Nie muszę szukać i nie muszę marzyć.
Jestem mężczyzną, więc buduję światy. Ciągle maluję obraz za obrazem Niczym architekt i niczym Stworzyciel.
lipiec–wrzesień 2017
LiryDram 105